– To wygląda jak rumuński dom dla sierot z roku 1954 – mówi znany izraelski dziennikarz oprowadzany przez Sarę Netanjahu, żonę premiera Izraela, po kuchni w oficjalnej rezydencji szefa rządu. Opowiada, że w tej właśnie kuchni spotkać można wieczorami jej przepracowanego męża pożywiającego się kanapkami.
Film umieszczono na Facebooku premiera. Wtedy jedna z prywatnych stacji telewizyjnych Kanał 2 porównała zdjęcia z posiadanymi w archiwum i wyszło, że kuchnia z Facebooku jest używana wyłącznie przez personel pomocniczy urzędu premiera. On sam korzysta z wyposażonej luksusowo kuchni na innym piętrze.
W czasie toczącej się kampanii wyborczej sprawa zainteresowała wszystkich. Tym bardziej że dopiero co media rozpisywały się na temat kolekcjonerskiej pasji Sary Netanjahu, która miała skasować w ostatnich latach 24 tys. szekli kaucji za puste butelki po napojach zakupionych przez urząd premiera. Sam premier zaś wydać miał przez półtora roku na alkohole 150 tys. szekli, czyli ok. 30 tys. euro. Kilka dni temu Izba Kontroli opublikowała raport, z którego wynika, że państwo Netanjahu wydali w ostatnich latach potężne sumy z kasy państwowej na swoje przyjemności. Najwięcej w 2011 roku, bo aż 490 tys. szekli. – Istnieje podejrzenie działań kryminalnych – konstatuje raport Josepha Szapiro, szefa izby kontroli.
Na tym tle skromnie wypada Icchak Herzog, od ponad roku szef Partii Pracy i najpoważniejszy konkurent premiera w wyznaczonych na 17 marca wyborach. – Cała sprawa z wydatkami premiera nie ma większego znaczenia w kampanii wyborczej – zapewnia „Rz" prof. Bar Ilan, politolog z uniwersytetu Bar Ilan.
W przekonaniu Izraelczyków znacznie ważniejsze są problemy bezpieczeństwa, a także dotyczące poziomu życia obywateli, jak np. katastrofalna sytuacja na rynku mieszkaniowym.