Turcja nadal nie bierze udziału w operacji powietrznej przeciw IS. Władze w Ankarze chciałyby rozszerzenia celów koalicji tak, aby obejmowały one likwidację reżimu Baszara al-Asada. Bierność Turcji najbardziej była widoczna w okresie walk o Kobane.
Prezydent Turcji Erdogan powiedział, że "nie rozumie, dlaczego tak jest ważne" i dlaczego Stany Zjednoczone "nie zajmą się sytuacją w Aleppo." Miał również pretensje o zrzuty z pomocą dla kurdyjskich obrońców Kobane, twierdząc, że część tej pomocy przejmują terroryści z Państwa Islamskiego (IS). Erdogan powiedział również, że jego kraj sprzeciwia się idei autonomicznego rządu kurdyjskiej mniejszości w północnej Syrii. - To jest dla nas nie do przyjęcia - mówił w rozmowie z dziennikarzem "Hurriyet".
Brak wsparcia dla Kobane oraz cytowane wypowiedzi oprowadziły do ogromnych napięć wewnętrznych, zamieszek i walk z Kurdami. W sprawie polityki wobec Asada, działania Ankary mają największą rozbieżność z Waszyngtonem i nie wydaje się prawdopodobne, żeby Biały Dom uległ jej żądaniom.
Z kolei zachodni partnerzy Bagdadu obawiają się, że zaopatrywanie Kurdów w broń, może zapoczątkować ich starania o suwerenność kosztem Iraku. Kurdowie zwrócili się m.in do Wielkiej Brytanii o przekierowanie do nich broni wycofywanej z Afganistanu. Byli gotowi za nią zapłacić. Rząd w Londynie wysłał jedynie 40 karabinów maszynowych. Peszmergowie wielokrotnie podkreślali, że muszą często prowadzić walki z lepiej uzbrojonymi ekstremistami z IS.
Nie tylko Kurdowie mają problem zarówno z dostawami broni jak i Państwem Islamskim. Libia już dwukrotnie apelowała do ONZ o zniesienie embarga na broń. Jedną z przyczyn utraty kolejnych pól naftowych na rzecz IS, podawanych przez libijskie władze jest właśnie brak amunicji.