- Myślę, że żywa bardziej się przydam - mówi Ksenia Sobczak w wywiadzie dla "Newsweeka". Opowiada, jak po śmierci Borysa Niemcowa otrzymywała pogróżki, od ludzi - jak twierdzi - zdeterminowanych i złych. Przypomina, że ze znanych opozycjonistów wyemigrowali m.in. Michaił Chodorkowski i Garri Kasparow, i jak skończyła się działalność Borysa Niemcowa.
Sobczak wyjechała z Rosji po tym, jak mimo wynajęcia ochrony jej życie nadal było zagrożone, a wyjazd doradziły jej służby specjalne. Jej nazwisko miało się też znaleźć na liście "ludzi do zlikwidowania", o której informowały niezależne media.
Sobczak przyznaje, że znała Władimira Putina jako przyjaciela rodziny (prezydent Rosji był bliskim znajomym ojca Kseni Sobczak, polityka i byłego mera Sankt Petersburga Anatolija Sobczaka, który zmarł w 2000 roku). - Jestem mu wdzięczna, że był wsparciem dla mojego ojca - mówi Ksenia Sobczak, ale zastrzega, że obecnie Putin jest zupełnie innym człowiekiem. Według niej, prezydent jest zdeprawowany, bo władza deprawuje, a jemu wszystko przychodzi zbyt łatwo. - To bardzo niebezpieczne - mówi.
Niechlubna aneksja Krymu miała na celu tylko podgrzanie atmosfery wśród Rosjan - twierdzi Ksenia Sobczak i dodaje, że obecnej władzy chodzi tylko o to, by świat bał się Rosji. Nie myśli o rozwoju gospodarczym, a jedynie o tym, by kraj był postrzegany jako mocarstwo.
Sobczak podkreśla, że nie wyjechała z Rosji na stałe. - Wrócę - zapewnia. Wciąż prowadzi swój program "Sobczak żywiom" i "zawodowo zajmuje się ujawnianiem prawdy" w telewizji Dożdż.