Faworyt w walce o nominację republikanów wygłosił we wtorek w Berlinie pierwsze wielkie przemówienie poświęcone sprawom zagranicznym.
W kampanii sprzed ośmiu lat Barack Obama zapowiadał „przewartościowanie" amerykańskiej polityki zagranicznej tak, aby była skoncentrowana w większym stopniu na Azji niż na Starym Kontynencie. Zapowiedział także reset w stosunkach z Rosją.
Bush, syn i brat 41. i 43. prezydentów USA, zamiary ma dokładnie odwrotne. Dla niego stosunki transatlantyckie powinny być znów najważniejsze.
– Siedemdziesiąt lat po tym, gdy Ameryka i Europa Zachodnia zaczęły budować architekturę bezpieczeństwa powojennego świata, sojusz jest równie ważny jak w dniu, w którym powstał – powiedział Jeb Bush o NATO.
Zapowiedział także twardy kurs wobec Rosji.
– Ukraina, suwerenny naród europejski, musi mieć prawo do pójścia własną drogą. Rosja powinna respektować suwerenność wszystkich swoich sąsiadów. Nasz sojusz, nasza solidarność i nasze działania mają fundamentalne znaczenie, jeśli chcemy zachować podstawowe zasady porządku międzynarodowego – oświadczył były gubernator Florydy.
Taka deklaracja może mieć szybko bardzo wymierne znaczenie. Barack Obama zapowiedział w tym tygodniu, że wystąpi do Izby Reprezentantów o przyjęcie szybkiej ścieżki ratyfikacji Transatlantyckiego Partnerstwa na rzecz Handlu i Inwestycji (TTIP), porozumienia, które ma przekształcić USA i UE w jednolity rynek. W takim układzie deputowani mogliby tylko przyjąć lub odrzucić w całości projekt wciąż negocjowanego porozumienia. Stanowisko Jeba Busha to sygnał, że republikanie są gotowi poprzeć takie rozwiązanie. Zdaniem Angeli Merkel w ten sposób umowa TTIP mogłaby zostać uzgodniona jeszcze w tym roku.
Doradcy Jeba Busha cytowani przez bliską republikanom telewizję Fox przyznali jednak, że w razie zdobycia Białego Domu były gubernator Florydy będzie chciał nieco ograniczyć uprzywilejowaną rolę Niemiec we współpracy UE i USA.