Reklama

Ormianie nie chcą Majdanu

Władze rezygnują z podwyżki, ale demonstranci pozostają na ulicach miast Armenii.

Aktualizacja: 29.06.2015 23:02 Publikacja: 29.06.2015 22:25

Wielotysięczne manifestacje trwają już ponad tydzień w stolicy Armenii Erewanie

Wielotysięczne manifestacje trwają już ponad tydzień w stolicy Armenii Erewanie

Foto: AFP

Prezydent Serż Sarkisjan zapowiedział, że podwyżki cen energii elektrycznej zostaną zamrożone do czasu przeprowadzenia audytu w energetycznym monopoliście Elektrosieti Armenii, czyli na okres od trzech do sześciu miesięcy.

Jednak protestujący przeciw wyższym cenom prądu nie chcą opuścić centrum stolicy. Wbrew bowiem ich żądaniom podwyżki nie zostały anulowane – do końca audytu mają być „subsydiowane z budżetu państwa". Po czym mogą jednak zostać wprowadzone.

Władzom udało się jedynie wprowadzić rozłam wśród kilkunastu tysięcy demonstrantów: domagały się, by uczestnicy protestów przeszli w inne miejsce, oddalone od dzielnicy rządowej (w której znajduje się m.in. pałac prezydenta). Mniejsza część posłuchała, pozostałym grożą ponowne ataki oddziałów specjalnych policji, takie jak 23 czerwca (gdy aresztowano ponad 200 osób, a kilkadziesiąt znalazło się w szpitalach).

Manifestacje w kilku miastach Armenii i siedząca demonstracja w Erewanie zaczęły się 19 czerwca, w dwa dni po ogłoszeniu podwyżki cen energii o 1/10.

– Cała infrastruktura Armenii jest kontrolowana przez rosyjskie koncerny państwowe: Gazprom, RŻD (kolej) i RAO JES (energetyka). A oni prowadzą biznes tak, jak przywykli w Rosji, czyli przynosząc straty – w tym wypadku Armenii – tłumaczy „Rz" podwyżkę Wadim Dubnow, niezależny ekspert ds. Kaukazu związany z moskiewską filią Fundacji Carnegie.

Reklama
Reklama

Jednak manifestanci jak ognia unikają wytykania Rosjan i ich firm. – Nie chcą antyrosyjskich haseł, bo to doprowadziłoby do polityzacji protestu i rozpadu dotychczasowej jedności demonstrantów – tłumaczy Dubnow.

Moskwa, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, zapobiegawczo wykonuje gesty pod adresem lojalnego wobec niej prezydenta Sarkisjana. W sobotę na przykład przekazano ormiańskiej prokuraturze prowadzenie sprawy rosyjskiego żołnierza Walerija Permiakowa, który w styczniu w Giumri zamordował siedem osób. Wcześniej Kreml odrzucał to żądanie Erewanu, a morderca miał być sądzony przez Rosjan.

Jednocześnie koncern energetyczny RAO JES gwałtownie szuka kupca na swoją spółkę w Armenii, której decyzje wywołały kryzys.

– Próbują zmusić do jej kupna moskiewskiego multimilionera, Ormianina Samweła Karapetjana. Ale on się gwałtownie sprzeciwia, bo firma jest obciążona wielomiliardowymi długami – twierdzi Dubnow.

Na razie Rosja zaoferowała Sarkisjanowi kredyt w wysokości 200 mln dolarów „na wzmocnienie bezpieczeństwa". Prezydent zaś już zapowiedział, że podwyżka cen energii „będzie subsydiowana z wydatków na bezpieczeństwo" – prawdopodobnie z rosyjskiego kredytu.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1385
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1384
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1383
Świat
„Rzecz o geopolityce”: Sojusz Chin i Rosji. Operacja USA na Karaibach
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Świat
W poniedziałek w Londynie pilny szczyt w sprawie Ukrainy
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama