Dziesięciu francuskich deputowanych i jeden senator w czwartek zamierzają odwiedzić okupowany przez Rosję półwysep. – Uczestnicy dzielą się na dwie grupy. Są tacy – jak senator Ives Pozzo di Borgo – którzy lecą na Krym, by zobaczyć, jak tam wygląda sytuacja. A są tacy jak ja, którzy uznają historyczne fakty. Dla nas przyłączenie Krymu to zamknięty rozdział, wsparty referendum i odpowiadający historycznej realności – powiedział inicjator przyjazdu, członek komisji spraw zagranicznych Zgromadzenia Narodowego Thierry Mariani.
Ośmiu deputowanych należy do największej francuskiej partii opozycyjnej Republikanie byłego premiera Nicolasa Sarkozy'ego. „Symbolicznie pierwszy raz rzecz dotyczy tak znaczącej delegacji, której członkowie reprezentują tradycyjne siły polityczne Francji, a nie na przykład (ekstremistyczny) Front Narodowy" – pochwalił się Mariani gazecie „Kommiersant".
– Według mnie to przełom – potwierdził szef komisji spraw zagranicznych rosyjskiego parlamentu Aleksiej Puszkow. Rosjanin przyznał, że wcześniej półwysep odwiedzali politycy „spoza europejskiego mainstreamu". Rzeczywiście, był wśród nich lider włoskiej Ligi Północnej Matteo Salvini oraz francuscy arystokraci.
– Francuska opozycja szykuje się do wyborów, a przy okazji Moskwa utrzyma swoją tezę, że Europa nie jest jednolita w sprawie sankcji – powiedział „Rz" rosyjski politolog Fiodor Łukianow.
– Jeżeli ta delegacja przyjedzie na Krym, ukraińska prokuratura powinna natychmiast wszcząć wobec niej postępowanie karne i domagać się od Francji ukarania. To kolejna prowokacja Rosjan, którzy testują reakcję Kijowa. A jeżeli nasze władze nie zareagują, to zareaguje ukraińskie społeczeństwo – przestrzegł „Rz" Andrij Klimenko, redaktor krymskiej agencji informacyjnej Black Sea News, obecnie znajdującej się w Kijowie.