Czytaj więcej
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Wołodymyr Zełenski twierd...
Przywódcę tzw. puczu, Jewgienija Prigożyna, właściciela Grupy Wagnera ostatni raz widziano w sobotę wieczorem, gdy wyjeżdżał samochodem z Rostowa. Tłum mieszkańców żegnał go brawami. Według porozumienia zawartego między Prigożynem a Kremlem powinien „oddalić się na Białoruś” (jak powiedział rzecznik rosyjskiego prezydenta). Ale do poniedziałku nie było żadnych informacji, by tam dotarł.
Jewgienij Prigożyn: Marsz wyrazem protestu, a nie próbą obalenia władzy
W opublikowanej w poniedziałek po południu wiadomości głosowej Prigożyn nawiązuje do rzekomego ataku rakietowego na obóz Grupy Wagnera, który w sobotę był pretekstem do rozpoczęcia „marszu sprawiedliwości” na Moskwę. - Mimo że nie wykazaliśmy żadnej agresji, rozpoczęto na nas atak rakietowy - przekonuje, dodając, że w ataku zginęło 30 wagnerowców. - To stało się impulsem do natychmiastowego natarcia - tłumaczy.
Czytaj więcej
Po puczu Jewgienija Prigożyna zniknęli wszyscy bohaterowie dramatu - Władimir Putin, Siergiej Szo...
- Jedna z kolumn udała się do Rostowa, druga w kierunku Moskwy. (...) Żałujemy, że musieliśmy zaatakować (rosyjskie - red.) samoloty, ale zrzucili bomby. Przejechaliśmy 780 km. Zostało nam 200 km do Moskwy. Wśród pilotów Wagnera jest kilku rannych i dwóch zabitych - wśród nich pracownicy MON. Żaden z bojowników nie został zmuszony do marszu, a wszyscy znali jego cel - opowiada Prigożyn.