W szachach niekoniecznie przegrywa ten gracz, który jest słabszy, lecz ten, który jako pierwszy zaczyna popełniać błędy i lekceważyć przeciwnika. Błędem Putina było stawianie na to, że NATO z podkulonym ogonem cofnie się do swoich granic sprzed 1997 roku. Dzisiaj ma Finlandię i Szwecję w sojuszu. Zlekceważył Ukraińców, ich wiarę we własne państwo. Nie wierzył w dostawy zachodniej broni. Przyszły zbyt późno, ale już zmuszają do ucieczki rosyjskich żołnierzy na frontach na Ukrainie.

Czytaj więcej

Paszynian rozmawiał z Putinem. W walkach z Azerami Erywań stracił 135 żołnierzy

Kreml popełniał kolejne błędy, tym razem na Kaukazie. W niedzielę w Erywaniu pojawiła się przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. I tego samego dnia Ormianie wyszli na stołeczny plac Francji, by domagać się opuszczenia Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB). Pelosi nie przebierała w słowach i wprost oskarżyła Azerbejdżan o rozpoczęcie niedawnego ataku na terytorium Armenii. Tymczasem główny sojusznik wojskowy, gospodarczy i militarny Erywania zignorował płynące stamtąd prośby o pomoc. Kreml widocznie liczył, że jedna rozmowa Putina z Ilhamem Alijewem podczas szczytu w Samarkandzie wystarczy. Prezydent uważał, że Armenia wciśnięta pomiędzy Turcję i Azerbejdżan jest skazana na łaskę Kremla na kolejne stulecia. Pelosi w Erywaniu zademonstrowała, że znów się mylił. Tuż obok jest mocno już zintegrowana z Zachodem Gruzja. I wszystko będzie zależało od tego, czy USA przejdą w stosunku do Armenii od słów do czynów. Bezradna kremlowska propaganda alarmuje, że jest tam przecież rosyjska baza wojskowa, i wysyła sygnały do sąsiedniego Iranu. Pewne powody do niepokoju może mieć i znajdująca się obok Turcja, która sprytnie wykorzystywała rosyjskie zaangażowanie nad Dnieprem do zwiększenia swojej obecności na Zakaukaziu. Liczyła, że będzie tam rozdawała karty wraz z osłabioną Rosją.

Po porażce w Afganistanie USA powracają do geopolitycznej gry, w której nie uczestniczy np. Europa. Po wybuchu konfliktu na granicy ormiańsko-azerskiej europejscy przywódcy nabrali wody w usta. Z różnych powodów. I pewnie nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że patrzą na Azerbejdżan jako na jedną z alternatyw dla rosyjskiej ropy i gazu. Zaangażował się jedynie Macron. W Azji Środkowej Rosjanie również mają ogromne problemy. Po raz pierwszy od początku wojny Kazachstan (sojusznik Rosji w ODKB i Unii Eurazjatyckiej) już nie wstrzymał się i nie uchylał się od głosu, lecz stanął po stronie Ukrainy w ONZ, głosując za rezolucją pozwalającą prezydentowi Zełenskiemu przemawiać zdalnie na forum Zgromadzenia Ogólnego. Widocznie zainspirowani ostatnią wizytą Xi Jinpinga Kazachowie również chcą przestać się kojarzyć z rosyjską strefą wpływów.