Wiele wyjaśnia równie niespodziewany zwrot kilka godzin wcześniej ministra sprawiedliwości i innej czołowej postaci kampanii na rzecz Brexitu Michaela Gove'a. To człowiek, który wielokrotnie zapewniał, że nie weźmie udziału w walce o schedę po Cameronie, bo „nie ma po temu odpowiednich cech charakteru". Z wyglądu typowy intelektualista i technokrata, Gove był więc powszechnie typowany na głównego doradcę Johnsona, a w razie obsadzenia przez tego ostatniego stanowiska premiera – na nowego szefa brytyjskiej dyplomacji, który pokieruje rokowaniami w sprawie wyjścia kraju z Unii.
Całkowity chaos
– Wydarzenia, jakie miały miejsce od czwartku, bardzo mnie poruszyły. Chciałem pomóc zbudować drużynę, która stanie za Borisem Johnsonem tak, aby polityk, który przekonywał do wyjścia z Unii, mógł poprowadzić nas ku lepszej przyszłości. Jednak, z oporami, doszedłem do wniosku, że Boris nie zdoła zapewnić przywództwa i zbudować ekipy, która podoła czekającym nas zadaniom – oświadczył ku osłupieniu Brytyjczyków Gove. I stwierdził, że jednak zdecydował się ubiegać o stanowisko szefa rządu.
Tę niespodziewaną woltę Gove'a brytyjskie media w pierwszej chwili przypisały niechęci twardego, eurosceptycznego skrzydła Partii Konserwatywnej do Johnsona. Tej grupie torysów były burmistrz Londynu od dawna wydawał się politykiem podejrzanym, który, gdy już będzie u władzy, może się wycofać z Brexitu.
– Skora raz zmienił w tej sprawie zdanie o 180 stopni, może to zrobić ponownie – przyznaje „Rz" Ian Bond, dyrektor w Center for European Reform (CER).
Wydaje się jednak, że tym razem cos innego zaważyło na rewolucji u torysów. Gove postanowił zrezygnować z poparcia dla Johnsona w środę późno w nocy. Nie wytrzymał chaotycznego sposobu bycia byłego burmistrza. Od referendum nie udało się uzgodnić z Johnsonem ani programu działania obozu Brexitu, ani składu jego współpracowników, ani nawet polityki medialnej: Boris napisał bez konsultacji z Govem swój cotygodniowy felieton dla „Daily Telegraph", w którym wyłożył całkowicie sprzeczne postulaty wobec Brukseli.
Nowa Thatcher
Dopiero jednak w czwartek rano Gove uznał, że sam musi powalczyć o schedę po Cameronie, bo inaczej nowym premierem zostanie polityk, który opowiadał się za pozostaniem kraju w Unii. Przed ogłoszeniem publicznie swojej decyzji próbował się skontaktować z Johnsonem, ale bez skutku (powiadomił o swoich zamiarach tylko szefa jego sztabu wyborczego sir Lyntona Crosby'ego).