Reklama

Rosja może zająć państwa bałtyckie w dwa dni?

Los sojuszu rozstrzygnie się w krajach bałtyckich. Jeśli nie da się ich obronić, pakt przestanie istnieć.

Aktualizacja: 07.07.2016 06:28 Publikacja: 06.07.2016 19:15

Rosja rozmieszcza w obwodzie kaliningradzkim systemy obrony powietrznej SS-400, które już testowała

Rosja rozmieszcza w obwodzie kaliningradzkim systemy obrony powietrznej SS-400, które już testowała w Syrii. Na zdjęciu defilada na placu Czerwonym

Foto: AFP

Na czas szczytu NATO Warszawa będzie sparaliżowana, ulice opustoszałe, miasto wymarłe. Ale 300 km na północ od stolicy, w obwodzie kaliningradzkim, prace przy rozbudowie i modernizacji systemów obronnych, które w ubiegłym tygodniu opisał wysłannik Reutera, nie zostaną przerwane ani na chwilę.

To jeden z elementów długofalowej strategii Kremla odzyskania w takiej czy innej formie kontroli nad państwami bałtyckimi.

– Putin wrócił do strategii salami. Krok po kroku testuje NATO, posuwa pionki, pokazuje, że Rosja może sobie pozwolić na coraz więcej bez obaw, że sojusz podejmie konkretne działania – tłumaczy „Rz" Igor Sutiagin, przez 11 lat więzień rosyjskich łagrów oskarżany o szpiegostwo na rzecz USA, a dziś szanowany ekspert londyńskiego Royal United Services Institute (RUSI).

Tylko w ubiegłym tygodniu przynajmniej trzy rosyjskie myśliwce z wyłączonymi transponderami przeleciały bez ostrzeżenia w pobliżu litewskiej przestrzeni powietrznej. Od początku roku takich incydentów w krajach bałtyckich było już przynajmniej... 395. Litewskie media obiegła też wiadomość, że w nadmorskiej miejscowości Juodkrante pojawili się rosyjscy żołnierze, którzy ponoć przez pomyłkę przekroczyli granice w ramach ćwiczeń. Władze w Wilnie nie potwierdziły tej wiadomości, ale też jej nie zaprzeczyły. Podobnymi wiadomości regularnie karmieni są też mieszkańcy sąsiedniej Łotwy i Estonii.

Równocześnie Moskwa rozpoczęła wdrażanie szerokiego programu rozbudowy infrastruktury wojskowej w regionie, przede wszystkim w obwodzie kaliningradzkim. W enklawie pojawiły się systemy obrony powietrznej SS-400, które w promieniu 500 km, a więc na obszarze trzech krajów bałtyckich i znacznej części Polski, są w stanie zablokować wszelki ruch natowskim siłom powietrznym. Ich skuteczność Rosjanie już przetestowali w Syrii.

Reklama
Reklama

– To jest w tej chwili dla nas ogromne wyzwanie. Rosyjskie systemy mogą bardzo utrudnić nam dostęp do niektórych obszarów krajów sojuszu – przyznał dowódca amerykańskiego lotnictwa w Europie gen. Frank Gorenc w wywiadzie dla „Stars and Stripes".

400 tysięcy rosyjskich żołnierzy

Nie koniec na tym. W obwodzie kaliningradzkim rozbudowywany jest ogromny radar zdolny monitorować całą Europę Zachodnią. A Moskwa szykuje się do umieszczenie tam do 2019 r. na stałe pocisków średniego zasięgu Iskander, być może z pociskami jądrowymi. Łącznie, jak podaje rosyjski MON, w całym zachodnim obwodzie wojskowym znajduje się już 400 tys. żołnierzy.

W najbliższy piątek w Warszawie przywódcy 28 państw NATO także ogłoszą wzmocnienie potencjału wojskowego w regionie, ale nie na miarę tego, co robi Kreml. W Estonii, na Łotwie i Litwie będzie stacjonowało na zasadzie rotacyjnej po jednym batalionie, którego organizacją mają zająć się odpowiednio Brytyjczycy, Kanadyjczycy i Niemcy. Chodzi w każdym przypadku o tysiącu sojuszniczych żołnierzy (czwarty batalion, organizowany przez Amerykanów, będzie stacjonował w Polsce).

– Rosja może podbić kraje bałtyckie szybciej, niż będziemy w stanie tam dotrzeć, aby je obronić – przyznał otwarcie w wywiadzie dla niemieckiego „Zeita" dowódca wojsk amerykańskich w Europie gen. Frederick „Ben" Hodges.

W niedawnym raporcie Rand Corporation, najpoważniejsza amerykańska instytucja analiz wojskowych, uznała, że obrona Bałtów wymagałaby rozmieszczenia przez NATO przynajmniej siedmiu brygad (po ok. 5 tys. żołnierzy), w czego dwóch ciężko uzbrojonych. Inaczej Rosjanie opanują w dwa dni stolice Litwy, Łotwy i Estonii.

Przerażone taką perspektywą same kraje bałtyckie, które (poza Estonią) przez lata lekceważyły wydatki na obronę, wreszcie znacząco je w tym roku podniosły. Ale ich potencjał jest na tyle mały, że nie zmieni to równowagi sił.

Reklama
Reklama

Przykład Berlina Zachodniego

– Od początku było wiadomo, że państw bałtyckich NATO nie obroni. Na to nie pozwalają geografia i potencjał wojskowy Rosji. Ale rozmieszczenie tam natowskich batalionów zasadniczo zmienia układ sił bo w razie ataku, Kreml będzie musiał także zabić żołnierzy brytyjskich, kanadyjskich czy niemieckich i tym samym wejść w otwarty konflikt z całym sojuszem. Na tej zasadzie udało się przez dziesięciolecia obronić Berlin Zachodni przed ZSRR, bo stacjonowała tam natowska wielonarodowa brygada – tłumaczy „Rz" Samuel Charap, jeden z najważniejszych znawców Rosji w Waszyngtonie.

I rzeczywiście, mało kto spodziewa się, że Putin zdecyduje się na otwarty konflikt z NATO o kraje bałtyckie. Mało prawdopodobne jest nawet powtórzenie przez Kreml wersji wojny hybrydowej, jaką zastosowała na Krymie.

– Nie będzie „zielonych ludzików", efekt zaskoczenia już zniknął, ta strategia nie ma dla Moskwy sensu – uważa Charap.

Ale Kreml ma wiele innych narzędzi odzyskania wpływów na utraconych przed ćwierć wiekiem strategicznych terytoriach, od zależności gospodarczej po poważne mniejszości rosyjskie i polityków, którzy chętnie słuchają dyrektyw Kremla. Tragiczna w skutkach decyzja o Brexicie pokazała, jak pod wpływem emocji zachodnie demokracje potrafią same sobie zadać poważny cios.

– Plan Putina ma dość ściśle określony horyzont czasowy: 2030 r. Do tego czasu Moskwa chce mieć pod kontrolą Pribałtikę (rosyjskie określenie państw bałtyckich). Ale idealne rozwiązanie dla Kremla to układ, w którym te państwa pozostają jednocześnie w sojuszu. Wówczas Rosjanie mogliby od środka kontrolować pakt – mówi Igor Sutiagin.

Sojusz łatwo się jednak nie podda. Wie, że jeśli porzuci choć jeden kraj członkowski, straci budowaną od blisko siedmiu dekad wiarygodność.

Reklama
Reklama

– Dlatego spodziewam się rozbudowy także po stronie NATO potencjału wojskowego w regionie. Ale taka militaryzacji po obu stronach granicy bardzo zwiększa ryzyko incydentu i wymknięcia się sytuacji spod kontroli. A wówczas skutki będą nieobliczalne – ostrzega Charap.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1393
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama