A są to wybory wyjątkowe. W ich wyniku prezydentem kraju Unii Europejskiej może zostać przedstawiciel ugrupowania nacjonalistycznego, populistycznego i eurosceptycznego – Norbert Hofer z Austriackiej Partii Wolnościowej (FPÖ).
Hofer przegrał 22 maja w drugiej turze wyborów z Alexandrem van Bellenem, byłym szefem Zielonych, który występował jako bezpartyjny kandydat popierany przez ugrupowania lewicowe i liberalne. Przegrał minimalnie, zdobywając 49,65 procent głosów (o 31 tysięcy mniej niż Van der Bellen).
Van der Bellen nie został jednak zaprzysiężony (miało to nastąpić w lipcu), drugą turę bowiem uznano za nieważną. Powodem były nieprawidłowości podczas liczenia głosów oddanych drogą pocztową, wyjątkowo licznych. W wielu punktach naruszono regulamin, np.koperty otwierano w pośpiechu, zanim pojawili się odpowiedni urzędnicy – uznał trybunał konstytucyjny. Nie oznacza to, iż doszło do fałszerstw, nie stwierdzono ich. Nieprawidłowości w pracach komisji, przy tak niewielkiej różnicy głosów, mogły mieć jednak wpływ na wynik.
Niecały miesiąc przed powtórką drugiej tury wyborów, na której wynik czeka z niepokojem pół Europy, pojawił się poważny problem z kartami do głosowania. Media austriackie zastanawiają się, czy nie doprowadzi to do przełożenia wyborów. Choć, jak w czwartek wieczorem powiedział w telewizji ATV przedstawiciel odpowiedzialnego za przeprowadzenie wyborów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jest to niemożliwe: - Nie ma do tego podstawy prawnej.
Problem sprawia klej na brzegach kart do głosowania. Niektórzy wyborcy, którzy będą wysyłali głosy drogą pocztową, dostali już w tym tygodniu karty. I okazało się, że klej jest wadliwy. Nie zawsze udaje się zakleić brzegi karty, a karta niezaklejona to głos nieważny.