Jean-Claude Juncker wygłosił w środę w Parlamencie Europejskim orędzie o stanie UE. Doroczne przemówienie szefa Komisji Europejskiej było pilnie śledzone, bo po decyzji Brytyjczyków o Brexicie zewsząd oczekuje się lepszej wizji dla Unii. Juncker rzeczywiście przedstawił kilka propozycji ułatwiających życie obywatelom i zwiększających ich bezpieczeństwo. Ale z polskiego punktu widzenia jego mowa była straconą okazją.
Polscy przedsiębiorcy nie usłyszeli nic o poprawie działania jednolitego rynku, który jest największą wartością Unii. Jego fundamenty podkopywane są nie tylko w Wielkiej Brytanii. Juncker podkreślił co prawda nienaruszalność swobody przemieszczania się pracowników, która nie podobała się głosującym za Brexitem, ale równocześnie potwierdził plan ograniczenia swobody świadczenia usług.
– Pracownicy powinni otrzymywać takie samo wynagrodzenie za tę samą pracę w tym samym miejscu. To kwestia sprawiedliwości społecznej. Dlatego Komisja popiera wniosek w sprawie dyrektywy o delegowaniu pracowników – powiedział Juncker. A to propozycja, która uderza przede wszystkim w Polskę, skąd pochodzi ponad jedna czwarta pracowników delegowanych, czyli wysyłanych do pracy za granicę w celu wykonania usług świadczonych przez polską firmę. Nowa dyrektywa sprawi, że trzeba będzie im podnieść wynagrodzenia i spełnić więcej wymagań formalnych.
– Dla nas możliwość konkurowania płacami jest źródłem przewagi, bez niej wiele polskich firm zostanie z rynku wykluczonych – podkreśla Łukasz Kozłowski z Pracodawców RP. – Juncker uważa, że Europa powinna poprawić swoją socjalną twarz, jednak tworzenie europejskiego dobrobytu nie powinno się odbywać przez nowe obciążenia nakładane na gospodarkę – dodaje.
Innym pomysłem Junckera na lepszą przyszłość jest powiększenie i wydłużenie czasu funkcjonowania Europejskiego Funduszu Inwestycji Strategicznych. Zaplanowany początkowo na 315 mld euro, miałby do 2022 r. sfinansować inwestycje warte 630 mld euro. Polska nie popiera na razie tego pomysłu. – Potrzebujemy dowodów na to, że faktycznie EFSI przynosi lepsze efekty niż fundusze strukturalne. Na razie wiemy, że o pieniądze z niego łatwiej w Europie Zachodniej niż w Środkowej – mówił Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich.