Rz: Po wyborach w Holandii, Francji czy Austrii wydawać się mogło, że prawicowi populiści tracą na znaczeniu. Tymczasem właśnie w Niemczech Alternatywa dla Niemiec (AfD) ugrupowanie nacjonalistyczne wchodzi do Bundestagu. Oznacza to, że Niemcy idą na prawo?
Kai-Olaf Lang: Z badań socjologicznych wynika, że od dawna istniał w Niemczech potencjał wyborczy ugrupowania o podobnej ideologii do AfD, sięgający nawet 15 proc. Nie było jedynie podmiotu politycznego, który mógłby sięgnąć po ten elektorat. Zrobiła to AfD. Nie ta pierwsza założona przez liberalnych profesorów ekonomii, ale ta druga, obecna. Nie sposób jednak wyciągnąć z tego wniosku, że cała niemiecka scena polityczna przesuwa się na prawo.
Nie zmienia to faktu, że w powojennej historii Niemiec ugrupowanie tego rodzaju po raz pierwszy znalazło się w Bundestagu. To nowy etap w systemie partyjnym Niemiec.
W pewnym sensie. Panowało przekonanie, że na prawo od CSU nie ma miejsca na żadne ugrupowanie.
To się jednak zmieniło. Czy partia o ideologii nazywanej czasem neonazistowską będzie uczestniczyć w kształtowaniu świadomości społecznej?