Władze Kazachstanu informują, że sytuacja w kraju jest już opanowana. Czy tak jest?
Zależy, co mają na myśli. Wystarczy policzyć, ile wojskowych samolotów transportowych wylądowało, by zrozumieć, że liczba przerzucanych tam sił jest znacznie większa, niż podaje się oficjalnie. Do wielu miast kraju wkroczyły siły wojskowe, a protestujący trafili pod ostrzał. Ludzie się rozeszli, bo ofiary liczy się w setkach, a nawet tysiącach. To mają na myśli władze, mówiąc o opanowaniu sytuacji? W rzeczywistości w Kazachstanie doszło do potężnego wybuchu społecznego, na krótką metę rządzącym może uda się powstrzymać eskalację. Prezydent Kasym-Żomart Tokajew napisał nawet ostatnio na Twitterze, że Ałmaty zaatakowało 20 tys. uzbrojonych terrorystów, ale później usunął ten wpis. Jeżeli zakładamy, że chodzi im o jakieś ugrupowania islamistyczne, to dlaczego udali się do Ałmaty, a nie do stolicy kraju Astany (w 2019 roku miasto przemianowano na Nur-Sułtan ku czci dożywotniego „lidera narodu” Nursułtana Nazarbajewa – red.), i jak przeszli przez całą Azję Środkową? To wszystko nie trzyma się kupy.