– W tę zmianę uwierzyła też część ludzi na Zachodzie. Jeżeli się zmienili, to na gorsze. Są bardziej okrutni, bardziej fundamentalistyczni, żądni władzy totalnej. Zabijają, plądrują, gwałcą, okradają z pieniędzy. To terroryści i jak terroryści się zachowują – mówi „Rzeczpospolitej" Mohamed Fahim Daszti, przewodniczący Związku Dziennikarzy Afganistanu. Organizacja ma około 2200 członków, wciąż pracują w 31 z 34 prowincji. Także w tych, które są w całości lub częściowo w rękach talibów.
Koszmarne sny kobiet
50-letni Daszti z centrali w Kabulu prowadzi rozmowy telefoniczne z dziennikarzami z regionów, gdzie siły rządowe próbują odpierać ataki talibów. Ostatnio miał kontakt z reporterami w Heracie, najważniejszym, przeszło półmilionowym mieście na zachodzie, pod które talibowie podeszli kilka dni temu. Rozmawiał też z dziennikarzem w Laszkargah, ćwierćmilionowym mieście na południu. Tam są już w centrum.
– Dają nam pół godziny na opuszczenie domów. Jeżeli tego nie zrobimy, to zaliczą nas do policji czy armii rządowej – cytowała studenta z Laszkargah redakcja sekcji afgańskiej brytyjskiego nadawcy BBC. Takie zaliczenie to wyrok. Na ulicach miasta leżą zwłoki, podawała BBC.
„Wiemy, co ci terroryści robią, gdy są u władzy. My, kobiety, nie możemy być pewne, czy wrócimy żywe, gdy wyjdziemy z domu. Każdy, komu bliskie są prawa człowieka, nie może się uwolnić od koszmarnych snów" – napisała w niemieckim tygodniku „Der Spiegel" Sima Samar, lekarka z Kabulu, która była, dwie dekady temu, pierwszą w historii minister ds. kobiet Afganistanu.