Konflikt między Kolumbią, Wenezuelą i Ekwadorem może się przerodzić w regionalną wojnę. W trzech stolicach, które zerwały stosunki dyplomatyczne, padają coraz cięższe oskarżenia. Wczoraj kolumbijski prezydent Alvaro Uribe oświadczył, że lider Wenezueli Hugo Chavez dopuścił się współudziału w ludobójstwie, wspomagając finansowo terrorystów z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) i udzielając im politycznego wsparcia.

Na podstawie danych z komputera Raula Reyesa, osoby numer dwa w FARC, władze kolumbijskie oskarżyły Chaveza o przekazanie marksistowskim terrorystom 300 milionów dolarów. Reyes i 17 innych ludzi FARC zginęli w sobotę podczas nalotu na ich kryjówkę w Ekwadorze. Wtargnięcie sił Kolumbii na teren ościennego państwa było bezpośrednią przyczyną wybuchu konfliktu w Andach. Podobno miejsce pobytu Reyesa wskazał Kolumbijczykom wywiad USA, który namierzył jego telefon satelitarny.

Wiceprezydent Kolumbii Francisco Santos twierdzi, że dane z komputera FARC wskazują też, że negocjował on zakup materiałów radioaktywnych potrzebnych do skonstruowania brudnej bomby atomowej. – Z racji potęgi finansowej, jaką zapewnia im handel narkotykami, ugrupowania terrorystyczne stanowią poważne zagrożenie nie tylko dla naszego kraju, ale dla całego regionu Andów i Ameryki Łacińskiej – podkreślał Santos. Przywódca Ekwadoru Rafael Correa twierdzi, że z powodu kolumbijskiego nalotu nie doszło do skutku uwolnienie Ingrid Betancourt, kandydatki na prezydenta Kolumbii, przetrzymywanej od ponad pięciu lat. FARC ogłosił, że po zabiciu Reyesa wszyscy zakładnicy mogą się pożegnać z nadzieją na odzyskanie wolności.

Skutki konfliktu wkrótce zaczną odczuwać mieszkańcy regionu. Wenezuela może mieć poważne problemy z zaopatrzeniem w żywność z powodu ograniczenia importu z Kolumbii.