– Do tego żydowskiego miasta strach było wejść. Wyglądało jak chlew – mówił białoruski przywódca rosyjskim dziennikarzom. Łukaszenko uważa, że przykładem skrajnego niechlujstwa wyznawców Mojżesza jest Izrael. – Każdy wie, jak oni dbają o miejsce, gdzie mieszkają – podkreślił.
Na te ostre słowa zareagował ambasador izraelski na Białorusi Zeew ben Arie. W wywiadzie dla agencji BiełaPAN dyplomata stwierdził, że Bobrujsk nigdy nie był enklawą Żydów, lecz zwyczajnym białoruskim miastem, a troska o jego czystość należała do miejskich władz. – W powiedzeniu Łukaszenki kryją się mity o Żydach brudnych, niechlujnych i śmierdzących. To wygląda na antysemityzm –podkreślił Zeew ben Arie.
Pod koniec 2006 roku ukraińscy dziennikarze słyszeli od Łukaszenki zupełnie inną opinię o Żydach w Bobrujsku. – Browar Siabr to wzorzec zachodnich inwestycji (otworzyło go trzech amerykańskich Żydów). Okazało się, że ich dziadkowie mieszkali tutaj. Powiedziałem Żydom: wróciliście i bardzo dobrze. To dobry przykład dla stosunków międzynarodowych – przekonywał prezydent. – Łukaszenko ma swoją logikę. Żydzi z Bobrujska (obecnie około 4 tysięcy) mieli prawo się obrazić, ale też dobrze rozumieją: muszą nadal żyć w państwie, którym on kieruje – mówi „Rz” Władimir Polej, szef rosyjskiego portalu Żydowska Służba Informacyjna.