Protest przeciwko zaniedbywaniu Katalonii przy rozdzielaniu pieniędzy z kasy państwa szybko zamienił się w marsz niepodległościowy. Najczęściej powtarzanymi słowami były: „godność” i „niezawisłość”. Katalończycy mają dość tego, że płacą najwyższe podatki do budżetu Hiszpanii, a najmniej z niego dostają. Chcą, podobnie jak Baskowie, zachowywać swoje podatki i nimi dysponować.
Są wściekli na premiera José Luisa Zapatero, który mimo obietnic podwyższenia subwencji obciętych przez poprzednika, José Marię Aznara, wciąż nie daje tyle, ile obiecał.
Cierpliwość Katalonii skończyła się wraz z rozpoczęciem budowy szybkiej kolei AVE, która ma połączyć Barcelonę z Madrytem. Kłopoty pojawiły się pod koniec wakacji. Awarie na budowie kolei spowodowały ogromne opóźnienia pociągów, chaos i tłumy na dworcach. Zawalenie się tunelu na przedmieściach Barcelony w październiku przelało czarę goryczy.
Mimo żądań rządu katalońskiego i opozycji parlamentarnej w Madrycie premier Zapatero nie zdymisjonował minister przemysłu. Rozwścieczył też Katalończyków wizytą w zawalonym tunelu w niedzielny poranek, kiedy nie widać uciążliwości z tym związanych.
Szybka linia ma przechodzić środkiem przez całe miasto. Katalończycy są pewni, że to oszczędności przy budowie wprowadzone przez hiszpański rząd są winne ich kłopotom, a zostawienie nadzoru nad transportem w rękach Madrytu oznacza dalsze kłopoty.