– Uważam to za sygnał ostrzegawczy, że Irańczycy mieli taki program i go zatrzymali. To sygnał ostrzegawczy, bo mogą ten program ponownie uruchomić – powiedział wczoraj George W. Bush, komentując treść najnowszego National Intelligence Estimate (NIE).
Przez ostatnie miesiące słyszeliśmy z Waszyngtonu pełne dramatyzmu ostrzeżenia dotyczące irańskiej bomby. Bush mówił nawet o groźbie trzeciej wojny światowej. Nowy NIE sugeruje jednak, że prezydent i jego ludzie byli w błędzie, i to od dawna. Sugeruje, ale nie stwierdza z pewnością. Dotąd NIE kojarzyło się bardziej z Irakiem niż Iranem. Nagięty do doraźnych potrzeb administracji raport, w którym mówiono o broni masowego rażenia w rękach Saddama, był przecież jednym z kluczowych argumentów, jakimi Biały Dom usprawiedliwiał inwazję na Irak. Potem się okazało, że broni masowego rażenia nie było.
W 2005 roku kolejne NIE zawierało alarmujące doniesienia o irańskim programie nuklearnym. Teraz okazuje się, że gdy powstawał tamten raport, program był już prawdopodobnie zamrożony od dwóch lat. Ale uwaga!
–Teheran nadal prowadzi wzbogacanie uranu, który kiedyś, nie wcześniej niż w połowie przyszłej dekady, może być użyty do budowy bomby nuklearnej – czytamy.
Przedstawiciele wywiadu przyznają nieoficjalnie, że istnieje „spora luka” w ich wiedzy. Jeden z największych antyirańskich jastrzębi w Waszyngtonie, były doradca rządu za czasów Reagana Michael Ledeen, nazwał raport „ochroną własnego tyłka”. Jego zdaniem wywiad niewiele wie i boi się wydawać zdecydowane oceny. Jeśli tak rzeczywiście jest, pod wielkim znakiem zapytania stoją rzeczywiste motywy administracji, która w ostatnich miesiącach przedstawiała Iran jako niebezpieczny reżim dążący do atomowej zagłady.