– Powiedziałem Słowenii, że zażądamy zdjęcia mandatu negocjacyjnego z porządku obrad, dopóki nie zostaną w pełni uwzględnione nasze propozycje. To będzie otwarta konfrontacja ze Słowenią i z innymi państwami UE – powiedział w litewskim Sejmie szef MSZ Petras Vaitiekunas, cytowany przez agencję Reuters.
W czwartek ambasadorowie państw UE w Brukseli postanowili, że mandat będzie zaakceptowany bez dyskusji na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych 29 kwietnia. Zdaniem dyplomaty słoweńskiego, którego rząd przewodzi w tym półroczu UE, uwzględniono postulaty Litwy w możliwie dużym zakresie. W pisaniu dołączonych do mandatu deklaracji dotyczących energii, zamrożonych konfliktów w byłych republikach sowieckich czy współpracy kryminalnej uczestniczył litewski ambasador. W piątek szef dyplomacji Litwy oświadczył, że proponowany kompromis to za mało.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie w Brukseli, zachowanie litewskiego ministra to częściowo reakcja na „prowokację” premiera Luksemburga Jeana-Claude’a Junckera. Na tydzień przed posiedzeniem unijnej rady ministrów i na dwa dni przed decydującym zebraniem ambasadorów Juncker spotkał się z Władimirem Putinem. Zapewnił go, że mandat negocjacyjny na pewno będzie przyjęty. – Nic dziwnego, że Litwa się zdenerwowała – mówi pragnący zachować anonimowość dyplomata.
Przedstawiciele Litwy przekonują w nieoficjalnych rozmowach, że zależy im na kompromisie. – Nie chcemy samotnie blokować, ale chcemy, żeby się z nami liczono – zapewnia nas litewski dyplomata. Dlatego może nawet do wtorku rano będą trwały rozmowy litewsko-słoweńskie. Litwini są przekonani, że także na posiedzeniu rady ministrów we wtorek odbędzie się dyskusja.
Litwa chce, aby Rosja stosowała zapisy Karty energetycznej i wpuściła zagranicznych mediatorów do Abchazji i Osetii Południowej. Żąda od Moskwy współpracy w sprawach karnych, która pozwoli na postawienie przed sądem Rosjan winnych zbrodni wobec Litwinów. Kolejny jej postulat dotyczy odszkodowań dla ofiar deportacji.