Rz: Wizyta Baracka Obamy wywołuje w Berlinie ogromne zamieszanie. Dlaczego?
Andreas Etges: Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby zagraniczny polityk przeniósł do Niemiec kampanię wyborczą z własnego kraju. Barack Obama uczynił to z pełną świadomością.
Dlaczego wybrał właśnie Berlin, a nie Londyn czy Paryż, skoro to Francja przewodniczy obecnie Unii Europejskiej?
Amerykanie mają historycznie skomplikowane relacje z Francją. Było to widać zwłaszcza kilka lat temu, gdy Paryż odmówił wsparcia amerykańskiej interwencji w Iraku. Tak samo postąpił Berlin, ale gniew Amerykanów skierował się głównie na Francuzów. Wielka Brytania jest wprawdzie wiernym sojusznikiem USA, lecz premier Gordon Brown ma wiele problemów wewnętrznych.A Berlin jest dla Amerykanów symbolem szczególnych więzi z Niemcami po wojnie. Żywa jest pamięć o amerykańskim moście powietrznym, dzięki któremu ocalał okrążony przez Armię Czerwoną Berlin Zachodni. Berlin kojarzy się z Johnem F. Kennedym i Ronaldem Reaganem, który wzywał tu Michaiła Gorbaczowa do otwarcia Bramy Brandenburskiej i obalenia muru będącego symbolem zimnej wojny. Niemcy z kolei postrzegają Obamę jako reprezentanta innej Ameryki, innej niż ta, która kojarzy się im z nazwiskiem George’a W. Busha. To wszystko stwarza świetną scenerię dla wystąpienia Baracka Obamy.
Czego Europa będzie mogła oczekiwać od Obamy, jeżeli wygra on wybory prezydenckie?