Próbowaliśmy się jakoś nawzajem ratować. Ale było to dość trudne, bo baliśmy się, że tak naprawdę możemy zaszkodzić rannym. Nikt z nas nie zna się przecież na fachowym udzielaniu pomocy. Najciężej ranna koleżanka została uwięziona przez zmiażdżoną część wagonu. Co chwilę to odzyskiwała, to traciła przytomność. Razem z kolegą siedziała najbliżej okna. Dlatego została tak ciężko ranna.
Jak szybko nadeszła pomoc?
Bardzo szybko. Nie spodziewaliśmy się nawet, że to nastąpi aż tak szybko. Ratownicy zajęli się nami bardzo troskliwie. Na początku zresztą nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co się właściwie wydarzyło. Myśleliśmy, że to tylko pociąg się wykoleił. Dopiero, gdy wyciągnęli nas na zewnątrz, zorientowaliśmy się, że to prawdziwa katastrofa.
I że jesteś ranna...
Poza tym, że jestem w szoku, to w zasadzie czuję się dobrze. Tu, w tym samym szpitalu, leży nieprzytomny mój kolega. Niestety, od kilku godzin nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się, co stało się z inną koleżanką. Dzwoniliśmy, by o nią zapytać do MSZ, ale nie ma jej w żadnym szpitalu. Nikt nam nie chce powiedzieć, czy jest bezpieczna i co się właściwie z nią dzieje.
Mam nadzieję, że wszystko z nią w porządku, a mnie uda się o tym wszystkim jak najszybciej zapomnieć.