Sufit w Strasburgu spadł kilka tygodni temu. Gdyby tony betonu i żelastwa zleciały w czasie sesji, liczba ofiar mogłaby sięgnąć kilkunastu osób, a poszkodowanych byłoby prawie osiemdziesięciu (w tym dziewięciu Polaków). Szczęśliwie sala była pusta, a na czas napraw posłowie przenieśli się do Brukseli. Jednak już w październiku wracają.
Budowlańcy szybko doprowadzili salę do stanu używalności i burmistrz Strasburga znów zaprasza eurodeputowanych. Ci jednak w większości nie chcą tam jechać. – Po ludzku się boję. Ja przecież siedzę na miejscu, na które spadł sufit – mówi „Rz” Jan Olbrycht, eurodeputowany PO. Wie jednak, że do Strasburga znów pojedzie, bo takie są polityczne uzgodnienia między państwami członkowskimi. – W najbliższym czasie ta sytuacja nie ulegnie zmianie – przewiduje. On i prawie 800 innych eurodeputowanych narzekają, że Francja postawiła budynek o wielkich walorach architektonicznych, ale zupełnie niepraktyczny. – Brak miejsca powoduje, że i tak pracujemy głównie w Brukseli, w zapasowej siedzibie Parlamentu – mówi europoseł. Na dodatek podróże do Strasburga są skomplikowane. Nie ma tam bezpośrednich lotów z większości stolic europejskich, co powoduje, że europosłowie podróżują do Frankfurtu, skąd autokarami jeżdżą do Strasburga.
Podatnicy płacą za podróże europosłów do Strasburga 203 mln euro
Listę potencjalnych poszkodowanych sporządził Marek Siwiec z SLD, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, na podstawie zdjęć katastrofy. – Widać, że sprawa jest poważna – mówi „Rz” Siwiec. – Co gorsza ciągle nie wiemy, co było przyczyną awarii. Czy to wada konstrukcyjna, czy inne okoliczności.
Katastrofa budowlana w Strasburgu przypomniała o istnieniu kampanii prowadzonej przez część eurodeputowanych na rzecz jednej siedziby PE w Brukseli. Ich argumenty są przekonujące. Co roku na podróże setek urzędników i przewożenie papierów do Strasburga europejscy podatnicy płacą 203 mln euro. Dodatkowo, jak zauważają przedstawiciele Zielonych, wyczulona na punkcie ekologii UE wysyła tym samym do atmosfery 20 tysięcy ton dwutlenku węgla rocznie.