Obecny szef bawarskiej CSU Erwin Huber ogłosił, że poda się do dymisji po niedzielnej katastrofie wyborczej, kiedy to jego partia uzyskała najgorszy wynik od prawie pół wieku. Porażka CSU wstrząsnęła całą chadecją i koalicyjnym rządem kanclerz Merkel.
Seehofer, minister rolnictwa i ochrony konsumenta, mówi z bawarskim akcentem i jest Bawarczykiem z krwi i kości. Lubiany w tym landzie już rok temu starał się o objęcie szefostwa CSU po Edmundzie Stoiberze. Przegrał nie tylko z Huberem, ale z całym systemem rządów w Bawarii. „Zasadniczymi elementami tego systemu są atmosfera strachu, wszechogarniająca kontrola i specyficzna interpretacja zjawiska obrazy majestatu” – komentował wtedy „Der Tagesspiegel”. Tak właśnie postrzegana jest Bawaria w całych Niemczech. Zwłaszcza dziś, gdy okazało się, że wyborcy w tym zamożnym, konserwatywnym i katolickim landzie mają już tego dość. Nikomu więc już dzisiaj nie przeszkadza, że Seehofer nie był wzorowym małżonkiem, prowadził dwa domy, miał kochankę i nieślubne dziecko.
Wykorzystali to jego przeciwnicy, zawiadamiając „Bild Zeitung”. Kompromitujące Seehofera zdjęcia pogrzebały przed rokiem jego szanse. Głos zabrał także Kościół katolicki. – Jakim sposobem miałby zostać przewodniczącym partii chrześcijańskiej? Do czego to wszystko zmierza? — pytał publicznie kardynał Joachim Meisner z Kolonii.
Bawarska CSU postrzegana jest nie tylko przez Kościół, ale i wielu wyborców jako ostoja niemieckiego konserwatyzmu i tradycyjnych wartości. Walczyła o utrzymanie krzyży w szkolnych klasach, bojkotowała ustawę o związkach homoseksualnych i domaga się zasiłków wychowawczych dla rodzin, które nie mają zamiaru korzystać z rozbudowywanego systemu żłobków.
– Chodzi o modernizację CSU – zapowiedział wczoraj Seehofer.