Unia Europejska mnoży spotkania, które mają przygotować wspólne stanowisko 27 państw w sprawie walki z kryzysem gospodarczym. W najbliższą niedzielę w Brukseli po południu odbędzie się nadzwyczajny szczyt UE, na którym przy jednym stole usiądą przywódcy wszystkich krajów. Dwa tygodnie później kolejny szczyt. Ale największe państwa UE uważają, że to za mało i warto mieć własne stanowisko w tej sprawie. Dlatego podczas weekendu Angela Merkel zaprosiła do Berlina przedstawicieli Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Hiszpanii i Holandii, z konieczności dodając premiera Luksemburga jako szefa Eurogrupy oraz premiera Czech, który kieruje obecnie UE. To nie spodobało się pozostałym.
[srodtytul]„Tylu klik jeszcze nie było”[/srodtytul]
– Nie mogę zrozumieć sensu berlińskiego spotkania. Co takiego tam osiągnięto – zastanawiał się szwedzki minister spraw zagranicznych Carl Bildt. Jeszcze ostrzej zareagował szef fińskiej dyplomacji. – Muszę przyznać, że bardzo niepokoi mnie instytucyjny chaos w UE. Nigdy w historii Unii nie było takiego okresu z tyloma klikami – mówił oburzony Alexander Stubb po weekendowym spotkaniu w Berlinie kilku przywódców UE bez udziału przedstawiciela Finlandii.
[srodtytul]UE bez reprezentanta[/srodtytul]
Spotkaniami najbogatszych niepokoją się również nowe państwa członkowskie i też postanowiły porozmawiać we własnym gronie. Donald Tusk i szefowie rządów innych krajów naszego regionu przylecą do Brukseli w niedzielę na szczyt kilka godzin wcześniej, żeby rano opracować wspólny front w dyskusjach ze starą Unią.