Turecko-amerykańskie relacje weszły w nową erę – stwierdził po niedzielnym spotkaniu z Hillary Clinton w Ankarze szef dyplomacji tureckiej Ali Babacan. Pod koniec tego miesiąca z wizytą w Ankarze pojawi się sam Barack Obama. Jak stwierdził na łamach tygodnika “Time” turecki publicysta Cengiz Candar, nigdy dotąd amerykański prezydent nie złożył wizyty w Turcji tak wcześnie po objęciu urzędu.
– Wiadomość o jego przyjeździe została przyjęta entuzjastycznie przez media i opinię publiczną – mówi “Rz” ekspert waszyngtońskiego instytutu Fundacji Jamestown Emrullah Uslu.
Pani Clinton nie kryła, że jednym z powodów ocieplenia jest chęć zaangażowania Turcji w otwarcie dialogu z Iranem, z którym Ankara ma bardzo dobre relacje (Turcja to na przykład jedyny kraj, do którego Irańczycy mogą jeździć bez wizy). Tureccy przywódcy zasygnalizowali, że są gotowi do podjęcia mediacji i choć wczoraj Teheran oświadczył, iż nie jest ona potrzebna, Ankara wciąż ma do odegrania istotną rolę.
– Nie wydaje mi się, by Ameryka potrzebowała pośrednika w relacjach z Iranem, ale Ankara może być bardzo przydatna w próbach podjęcia takiego dialogu – mówi “Rz” ekspert waszyngtońskiego instytutu RAND Stephen Larrabee. Według Uslu rola Ankary może polegać na sprawdzeniu irańskich reakcji i intencji.
Jak zaznacza Larrabee, Waszyngtonowi nie chodzi tylko o Iran. – Dla USA turecka współpraca ma kluczowe znaczenie dla procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie, relacji z Syrią, zachowaniu spokoju na Kaukazie, a także, co jest niezwykle ważne, dla zachowania ciągłości amerykańskich dostaw do Iraku i Afganistanu – mówi nam Larrabee. Przez turecką bazę lotniczą Incirlik przechodzi 70 procent transportu między USA i amerykańskimi bazami w Iraku.