Tylko 31 proc. twierdzi, że każde pokolenie ocenia historię inaczej, ze względu na pojawiającą się nową wiedzę, otwieranie archiwów, zmiany społeczne. Liczba osób deklarujących swoje zainteresowanie tym tematem wzrosła w ciągu ostatnich dwóch lat z 39 do 62 proc. Niewątpliwie wpłynęła na to kampania historyczna, która przetoczyła się przez rosyjskie media przy okazji 70. rocznicy paktu Ribbentrop-Mołotow i wybuchu II wojny światowej. Sondaż przeprowadzono wkrótce potem – na początku października.
„Rosjanie cierpią na schizofrenię masowej świadomości” – ocenia portal Gazeta.ru.
„Odpowiedzi są wewnętrznie sprzeczne. Z jednej strony nie można zmieniać interpretacji poszczególnych wydarzeń, z drugiej – należy wszystkich sprowadzić do wspólnego mianownika prawdy historycznej” – ocenia na łamach gazety historyk Aleksiej Kara-Murza.
Według politologa Dmitrija Orieszkina poszukiwanie jedynej słusznej wersji historii to efekt mitu, że „naród był silny, kiedy był zjednoczony”.
– W czasie, do którego oficjalna propaganda się odnosi, czyli ZSRR, wcale nie byliśmy ani jednością, ani siłą. Także wówczas, czego dzisiaj nie chce się wspominać, historia nie była jednolita. Ludzie znikali ze zdjęć, a wczorajszy przyjaciel mógł się momentalnie stać wrogiem, jeśli tak zadecydował Stalin – mówi „Rz”. I dodaje: – Takim „ujednolicającym” nastrojom sprzyja zmęczenie pluralizmem, które sztucznie podkręca władza, wieszając psy na latach 90. Praktyka potwierdza niechętny stosunek Rosjan do zmian historycznych interpretacji.