Angela Merkel była w Ameryce przyjmowana z najwyższymi honorami. – Jestem drugim niemieckim kanclerzem, który ma zaszczyt przemawiać do członków Kongresu. Pierwszym był w 1957 roku Konrad Adenauer – zauważyła, podkreślając, jak bardzo jej życie w NRD różniło się od życia Adenauera. A gdy przemawiając niecały tydzień przed 20. rocznicą obalenia muru berlińskiego kanclerz wspomniała o jego upadku, kongresmeni nagrodzili ją owacją na stojąco.
[srodtytul]Europejska wizyta[/srodtytul]
Wcześniej, przy okazji spotkania z Barackiem Obama, Merkel dziękowała Amerykanom za wsparcie w zjednoczeniu. – To było coś, czego my, Niemcy, nigdy nie zapomnimy – zaznaczyła.
Pani Merkel starała się przede wszystkim pokazać, że Niemcy są bliskim sojusznikiem USA. Podkreślała, że trzeba powstrzymać Iran przed uzyskaniem broni atomowej. – Ktokolwiek zagraża Izraelowi, zagraża również nam – stwierdziła. Ale starała się też przekonać kongresmenów do walki z globalnym ociepleniem, co jest jednym z priorytetów Unii Europejskiej. Jej słuchacze są jednak w tej kwestii wyjątkowo sceptyczni, bo ograniczenie emisji zanieczyszczeń oznacza ogromne koszty dla przedsiębiorstw, a USA są jednym z pięciu największych trucicieli świata.
Do Ameryki przylecieli też na szczyt UE – USA m.in. szef Komisji Europejskiej José Barroso i premier kierującej pracami UE Szwecji Fredrik Reinfeldt. Jakie znaczenie ma Unia dla USA? – Nie tak duże, jak powinna. Ameryka przeważnie nie myśli o UE jako o ważnym aktorze na scenie międzynarodowej i powinna to zmienić – przekonuje "Rz" James Goldgeier z Rady Stosunków Zagranicznych. – Trudno jest jednak współpracować z instytucją, której liderzy zmieniają się co pół roku. Mam nadzieję, że będzie to łatwiejsze, gdy wejdzie już w życie traktat lizboński – dodaje Goldgeier.