Podczas czwartkowego orędzia prezydent Dmitrij Miedwiediew zapowiedział utworzenie nowej funkcji – urzędnika odpowiedzialnego za Kaukaz Północny.
– Taki człowiek się pojawi – powiedział Miedwiediew, zlecając rządowi opracowanie zakresu jego kompetencji. „Kaukaski nadzorca” miałby patrzyć na ręce tamtejszym władzom, pilnować przepływu dotacji i nimi zarządzać. Miedwiediew, który nazwał ten region najpoważniejszym problemem w polityce wewnętrznej Rosji, zdiagnozował też jego choroby: „terroryzm, bezprecedensowa skala korupcji i polityka klanowa”.
Kilka kaukaskich republik to najbardziej zapalny punkt na mapie Rosji. W Inguszetii, Czeczenii i Dagestanie regularnie dochodzi do zamachów, porwań, ataków na cywilów oraz przedstawicieli władz i milicji. W wielu miejscach, zasłaniając się walką z islamskimi bojownikami, władze dopuszczają się nadużyć i same łamią prawo. Giną dziennikarze i obrońcy praw człowieka.
Eksperci od dawna zarzucają Moskwie, że nie potrafiła wypracować żadnej skutecznej koncepcji rozwiązania tych problemów. Także nowy pomysł prezydenta Miedwiediewa wywołał sceptyczne reakcje.
– Chory jest sam system rządzenia państwem. Dotyczy to całej Rosji, a na Kaukazie tylko się to uwypukla. Potrzebne są gruntowne zmiany, a nie piętrzenie stanowisk, tym bardziej że jest tam już pełnomocnik prezydenta Władimir Ustinow – uważa zajmujący się Kaukazem politolog Siergiej Markiedonow. Inguski opozycjonista Mahomed Chazbijew jest bezlitosny.