Na Litwie jeszcze nigdy nie było parady gejów. Ta miałaby być pierwsza. Zgodził się na nią burmistrz Wilna, nie zważając na ostre protesty konserwatystów.

Jednak decyzję tę zaskarżyli tymczasowy prokurator generalny Raimondas Petrauskas oraz radny Kowna Stanislovas Buškevičius. Obaj wezwali sąd, by powstrzymał paradę, gdyż jej uczestnikom grozi niebezpieczeństwo. „Mamy podstawy, by sądzić, że państwo nie będzie w stanie zapewnić im należytej ochrony” – napisali we wniosku. Sąd przyznał im rację.

Jak podaje portal Baltic Reports, Petrauskas tłumaczył, że nie jest przeciwko paradzie gejów i nawet wysłał list do organizatorów z zapewnieniem, że jego intencją nie było wprowadzanie żadnego zakazu. – Niech się odbywa. Prędzej czy później i tak to nastąpi i musimy się do tego przyzwyczaić. Ale gdy sytuacja gospodarcza jest zła, pojawia się wielu bezrobotnych. I bardzo łatwo wywołać zamieszki – tłumaczył. Dodał, że parada podziałałaby na wielu jak czerwona płachta na byka. Litewska policja twierdzi jednak, że jest dobrze przygotowana. Z kolei prezydent Litwy Dalia Grybauskait? jest zdziwiona brakiem komunikacji między prokuraturą a policją. Do poparcia parady wezwała ją Amnesty International.

Zachodnie agencje, pisząc o paradzie, podkreślają, że Litwa jest krajem katolickim. Zwracają uwagę, że w sąsiedniej Łotwie odbyły się już dwie parady i nie obyło się bez zamieszek.