63-letni Hatoyama był czwartym premierem Japonii w ciągu ostatnich czterech lat. Na czele rządu stał zaledwie osiem miesięcy. Gdy obejmował urząd, jego gabinet popierało 72 procent Japończyków. Według sondażu przeprowadzonego kilka dni temu – już tylko 19 procent.
Hatoyama stracił popularność, bo złamał obietnicę. Gdy został premierem, dał Japończykom słowo, że znienawidzona przez nich amerykańska baza wojskowa zniknie z wyspy Okinawa. Słowa nie dotrzymał. Jak podkreślano w Japonii – uległ naciskom Waszyngtonu i pokazał, że nie jest silnym przywódcą. – Powstała wokół niego atmosfera braku zaufania, zarówno w Japonii, jak i w Waszyngtonie – mówił cytowany przez AP Tomoaki Iwai, politolog z tokijskiego Uniwersytetu Nihon.
Na Okinawie służy ponad połowa z 47 tysięcy amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Japonii. W maju Hatoyama ogłosił, że Amerykanie ostatecznie zostaną na tej wyspie, gdyż ich obecność jest konieczna z powodu sytuacji w regionie, zwłaszcza w Korei Północnej.
– Jest mi bardzo przykro, że nie byłem w stanie dotrzymać słowa i skrzywdziłem mieszkańców Okinawy – powiedział. W odpowiedzi na ulice wyszły tysiące demonstrantów. Premierem Hatoyama został we wrześniu ubiegłego roku, gdy jego centrolewicowa Partia Demokratyczna wygrała wybory, pokonując dominującą na scenie politycznej od pół wieku konserwatywną Partię Libaralno-Demokratyczną. Politolodzy mówili, że zwycięstwo PD zapoczątkowało w Japonii dwupartyjny system rządów.
Bardzo szybko zaczęło być jednak głośno o skandalach z udziałem członków tej partii. Na jego ustąpienie nalegali sami działacze Partii Demokratycznej, kiedy się zorientowali, że premier może im utrudnić wygranie planowanych na lipiec wyborów do izby wyższej parlamentu.