56-letni Machnatkin zapewnia, że całą jego winą było wstawienie się za starszą kobietą, którą pod koniec grudnia zeszłego roku milicjanci wciągali do autobusu. Twierdzi, że w drodze na posterunek został brutalnie pobity przez funkcjonariuszy. Sylwestra spędził w areszcie.
1 czerwca ponownie wezwano go na milicję, by – jak mu powiedziano – zidentyfikował sprawców pobicia. Zamiast tego został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Według oskarżenia Machnatkin uderzył milicjanta głową w twarz i złamał mu nos.
Działacze opozycyjnej „Solidarności” mówią, że to kłamstwo. Przekonują też, że skazany nie jest związany z żadną organizacją opozycyjną i na placu Triumfalnym, gdzie odbywał się wiec, naprawdę znalazł się przypadkowo.
– Znam sprawę od początku. Ja też zostałam zatrzymana podczas tamtego wiecu. Ten człowiek jest niewinny. Szedł z zakupami i zwrócił uwagę milicjantowi, który ciągnął po ziemi kobietę – mówi „Rz” obrończyni praw człowieka Ludmiła Aleksiejewa.
Jeszcze przed ogłoszeniem wyroku Machnatkin – w ramach protestu – rozpoczął głodówkę, nie przyjmuje również płynów. Dotychczas nie skorzystał z zaproponowanych mu przez obrońców praw człowieka usług adwokata.