Zdaniem organizatorów półtora miliona osób, zdaniem policji milion sto tysięcy, protestowało w centrum Barcelony przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego ograniczającej uprawnienia Katalonii. Najczęściej skandowanym hasłem było słowo „niepodległość“.
Cztery lata temu nowy Statut Katalonii został najpierw zaakceptowany w referendum przez mieszkańców prowincji, potem przyjęty przez lokalny parlament, a następnie, po wniesieniu poprawek, zaakceptowany przez parlament w Madrycie. Kilkanaście dni później Partia Ludowa (PP), największe ugrupowanie opozycji, zaskarżyła dokument do Trybunału Konstytucyjnego.
Zdaniem PP, 112 artykułów statutu jest niezgodnych z ustawą zasadniczą. Prawie cztery lata trwały debaty w Trybunale i 28 czerwca sędziowie wydali wyrok. Ze statutu wykreślili wprawdzie jedynie 14 artykułów, ale są wśród nich wszystkie nadające prowincji tożsamość, czyli dotyczące języka katalońskiego, symboli narodowych takich jak flaga, prawa do organizowania referendum czy możliwość stworzenia własnego systemu sądowego.
Manifestacja w Barcelonie była odpowiedzią na decyzję Trybunału. Po raz pierwszy w historii prowincji do jej zorganizowania zachęcił lider katalońskiego rządu, socjalista José Montilla. Jego apel poparło ponad tysiąc organizacji, ugrupowań i związków. Odpowiedź Katalończyków była masowa. Manifestujących było tylu, że po godzinach oczekiwania tłum, nie mogąc iść główną ulicą miasta, spontanicznie utworzył pochód na ulicy równoległej.
„Jesteśmy narodem, to my decydujemy“ – pod takim hasłem odbyła się manifestacja. To nawiązanie do sformułowania z przedmowy statutu „Katalonia jest narodem“, które nie zostało usunięte przez sędziów. Na innych transparentach widniały słowa „Żegnaj, Hiszpanio“ czy „Ośmiornica Paul już wybrała, teraz czas na nas“.Katalońską flagę o powierzchni ponad 100 mkw. nieśli wszyscy dotychczasowi liderzy katalońskiego rządu, również stojący obecnie na czele władz prowincji José Montilla. Socjalista, a nie nacjonalista, członek tego samego ugrupowania co premier José Luis Zapatero, po raz pierwszy głośno opowiedział się za niepodległością Katalonii. Dla wielu jest to zwrot w stosunkach między Barceloną a Madrytem.