Szczyt w Kazachstanie od początku budził ogromne wątpliwości. – Kraj, który nie przestrzega praw człowieka, jest złym miejscem na organizację takiego spotkania. To kompromitacja dla OBWE – mówi „Rz” prof. Roman Wieruszewski, szef Poznańskiego Centrum Praw Człowieka.
Do Astany przyjechali szefowa amerykańskiej dyplomacji Hillary Clinton, kanclerz Angela Merkel, a także szefowie państw oskarżanych o łamanie praw człowieka – Rosji, Białorusi i Turkmenistanu. Ten ostatni zagroził nawet, że jeśli Kazachowie zaproszą turkmeńskich opozycjonistów, zbojkotuje szczyt. Opozycja nie przyjechała.
Podczas dwudniowego spotkania w Astanie 56 przywódców miało przyjąć plan reformy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. – Historia dała nam unikalną szansę i nie wybaczy nam, jeśli jej nie wykorzystamy – do ostatniej chwili przekonywał prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew, sam oskarżany m.in. o tłumienie wolności słowa i fałszowanie wyborów. Planu jednak nie przyjęto, a zastąpiła go niewiele znacząca deklaracja.
Grupę poróżniła wojna w Gruzji w 2008 roku, a także sprawy Naddniestrza i Górskiego Karabachu. Wszystkie trzy kwestie miały być poruszone w deklaracji końcowej, ale już od początku było wiadomo, że nie będzie łatwo. Dmitrij Miedwiediew natychmiast oskarżył Gruzję, że to ona użyła siły w 2008 roku, a Clinton zarzuciła Rosji, że nie chce się zgodzić na misję OBWE w Tbilisi. Z kolei prezydent Armenii oświadczył, że to Azerbejdżan nie jest zainteresowany rozwiązaniem sporu o Górski Karabach.
Jak podało Radio Wolna Europa, z powodu braku porozumienia Nazarbajew musiał przełożyć konferencję prasową. Dla niego przewodnictwo w OBWE i kończący je szczyt miały być największą okazją, by pokazać się na arenie międzynarodowej. Kazachstan to pierwszy kraj byłego ZSRR, któremu OBWE dało taką szansę. – Stwierdzili: dajmy im przewodnictwo, to czując ciężar odpowiedzialności, zaczną przestrzegać praw człowieka. Ale taką samą metodę Rada Europy zastosowała już wobec Rosji. I nic to nie dało, bo nic w Rosji się nie zmieniło. Skompromitowało za to Radę Europy – mówi prof. Wieruszewski.