W Brembate Sopra pod Bergamo 26 listopada wyszła z domu i nie wróciła Yara Gambirasio. Media natychmiast zwietrzyły krew. Tydzień temu w liczącym niecałe 8 tys. dusz miasteczku obóz rozbił cyrk medialny czołowych włoskich gazet, stacji telewizyjnych i radiowych. Choć za tydzień niemal na pewno upadnie rząd, można odnieść wrażenie, że stolicę Włoch przeniesiono z Rzymu do Brembate. W głównym wydaniu wieczornych wiadomości TV wysłannicy nadawali stamtąd nawet trzy razy: na początku, w środku i na końcu, mimo że nic się nie działo.

W sobotę wieczorem podano, że na pokładzie statku płynącego do Tangeru policja zatrzymała w związku z tą sprawą pracującego w Brembate Marokańczyka. Co więcej, wróżbita orzekł, że dziewczynka nie żyje, a Marokańczyk pomógł ją porwać, choć nie on ją zamordował. Na ulicach i placach miasteczka natychmiast pojawiły się transparenty: „Marokańczycy precz z Bergamo!”, „Dajcie go nam na rynek” i „Oko za oko, ząb za ząb”. Władze boją się polowania na obcokrajowców. W liczącej milion mieszkańców prowincji jest ich ponad 130 tys., a co najmniej 25 tys. przebywa tam nielegalnie, ale dotąd nie było z nimi problemów.

Autorytety w mediach i przytakujący im dziennikarze przestrzegają, że za sprawą medialnej histerii nienawiść do obcokrajowców może się rozlać na cały kraj. Jednak te same media nie mówią o niczym innym. Dwie najważniejsze gazety Włoch poświęcają kolejne strony innemu Marokańczykowi, który, będąc pod wpływem narkotyków, wjechał w kolumnę rowerzystów (sześć ofiar śmiertelnych). We Włoszech ludzie giną bez śladu co kilka dni, a codziennie popełniane jest jedno morderstwo. Jednak rozgłos zdobywają niemal wyłącznie zbrodnie obcokrajowców.

Mieszkańcy Brembate, rodzina dziewczynki, jej przyjaciele, sąsiedzi i proboszcz zachowują się z godnością i okazują szukającym sensacji mediom pogardę. Rozczarowani dziennikarze w odwecie piszą więc o zmowie milczenia.

[i] —Piotr Kowalczuk z Rzymu[/i]