[i]Korespondencja z Berlina[/i]
„Drogi do komunizmu” – tak Gesine Lötzsch, szefowa ugrupowania Lewica (Die Linke), zatytułowała swój artykuł nieświadoma, że wkłada kij w mrowisko. Głosom oburzenia nie ma końca. – Czy ci ludzie niczego się nie nauczyli? Czy zapomnieli, że komunizm to stalinizm, reżim Pol Pota i zaprzeczenie praw człowieka? – pytają niemieckie media.
Postkomuniści z ugrupowania Lewica tłumaczą, że dawno rozliczyli się z przeszłością z czasów NRD i jedynym ich celem jest naprawa kapitalizmu. Tak też argumentuje Gesine Lötzsch, przypominając, że kapitalizm „nie jest końcem historii”. Zapewnia, że nie jest komunistką – pragnie „demokratycznego socjalizmu”. Takie sformułowanie widnieje w projekcie programu Lewicy, ale nikt nie jest w stanie wyjaśnić, co oznacza.
Zwłaszcza że Gesine Lötzsch sięga chętnie do tekstów Róży Luksemburg, szermując hasłami „rewolucyjnej Realpolitik”, a ulubioną bohaterką członków Lewicy jest Inge Viett, była terrorystka Frakcji Czerwonej Armii (RAF), zbiegła do NRD i skazana na 13 lat więzienia już po zjednoczeniu Niemiec. Kilka dni temu otrzymała burzę oklasków na dorocznej konferencji poświęconej Róży Luksemburg, która zakończyła się 40-tysięcznym pochodem zwolenników Lewicy z centrum Berlina na cmentarz w dzielnicy Friedrichsfelde, gdzie znajduje się słynne miejsce pamięci socjalistów i komunistów.
[srodtytul]Umizgi do radykałów[/srodtytul]