Unia Europejska ostro skrytykowała reżim w Trypolisie za krwawe tłumienie antyrządowych protestów. Bardziej niż los libijskiej opozycji europejskich dyplomatów zebranych w Brukseli na posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych UE niepokoiła jednak groźba wielkiej fali imigrantów z Egiptu, Tunezji i Libii. Od chwili wybuchu rewolucji w tych krajach tysiące zdesperowanych Afrykańczyków próbuje dotrzeć do Europy przez Morze Śródziemne.

– Jesteśmy nad wyraz zaniepokojeni rozwojem sytuacji – powiedział Michele Cercone, rzecznik unijnej komisarz ds. wewnętrznych Cecilii Malmström. Najbardziej martwią się włoskie władze. Nie są w stanie poradzić sobie z napływem uchodźców z Tunezji na malutką wyspę Lampeduza, położoną zaledwie 130  km od wybrzeży Afryki.

– Jeśli upadnie reżim Kaddafiego, grozi nam napływ imigrantów o epokowych rozmiarach – mówił wczoraj minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini. Sytuacja jest tym poważniejsza, że Kaddafi zagroził zerwaniem współpracy z UE w  dziedzinie walki z nielegalną imigracją zawartej w październiku zeszłego roku, jeśli Bruksela nie przestanie go krytykować. Libia strzeże 4 tysięcy kilometrów granic lądowych, m.in. z Nigrem, Tunezją, Egiptem i Czadem oraz ponad 2 tysiące kilometrów wybrzeża, z którego chętnie korzystają uchodźcy, by przeprawić się łodziami do Europy.

Władze w Rzymie i Trypolisie podpisały w 2009 roku tajną umowę, w której Libia zobowiązała się do przechwytywania łodzi na Morzu Śródziemnym i deportowania emigrantów, ignorując ich prawo do  azylu. Umowa, krytykowana   przez Watykan i organizacje broniące praw człowieka, okazała się skuteczna. Przypływ nielegalnych imigrantów z Afryki na   Lampeduzę zmniejszył się o 98 proc., z 37 tysięcy w 2009 roku do 400 w 2010 roku. Bruksela szacuje, że ponad  750 tysięcy uchodźców z sąsiadujących z Libią krajów Afryki czeka obecnie na okazję, by dostać się do Europy. Aby zmierzyć się z tym problemem, UE rozpoczęła w niedzielę na prośbę Włoch specjalną misję agencji ds. granic zewnętrznych Frontex. Do udziału w misji zgłosiło się już dziesięć krajów. Łodzie z imigrantami mają być wyłapywane, zanim dotrą do wybrzeży Włoch, Hiszpanii czy Malty.

Dotychczas kraje te same musiały sobie radzić z uchodźcami. Lider Zielonych Daniel Cohn-Bendit drwił niedawno w europarlamencie, że za politykę imigracyjną UE odpowiedzialni byli dotąd dyktatorzy. – Wraz z ich upadkiem upadła i polityka imigracyjna – mówił. Aby mieszkańcy Libii, Egiptu i Tunezji chcieli zostać u siebie, zamiast uciekać do Europy, Francja i Włochy zaproponowały stworzenie programu pomocy gospodarczej na wzór planu Marshalla.