Pastor osądzi Mahometa?

Ponad 25 osób zginęło w zamieszkach w Afganistanie, które wybuchły, ponieważ pastor z Florydy spalił Koran

Aktualizacja: 04.04.2011 04:15 Publikacja: 03.04.2011 21:44

W Dżalalabazie oburzeni muzułmanie poprzestali na paleniu portretów obecnego i byłego prezydenta USA

W Dżalalabazie oburzeni muzułmanie poprzestali na paleniu portretów obecnego i byłego prezydenta USA. W innych afgańskich miastach doszło do rozlewu krwi

Foto: Associated Press

Korespondencja z Waszyngtonu

Przez cały weekend tysiące osób w kilku afgańskich miastach protestowały przeciwko zbezczeszczeniu świętej księgi muzułmanów przez kontrowersyjnego duchownego w USA. „Śmierć Ameryce!" – krzyczeli demonstranci, paląc flagi Stanów Zjednoczonych i kukłę symbolizującą Baracka Obamę. Podczas trwających od piątku krwawych starć zginęło już ponad 25 osób, w tym siedmioro pracowników ONZ. Ponad sto osób zostało rannych.

Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj wezwał więc amerykański Kongres do potępienia palenia Koranu i zapobieżenia podobnym incydentom w przyszłości.

Granice wolności słowa

W sobotę wieczorem Barack Obama wydał oświadczenie, w którym stanowczo potępił zarówno spalenie Koranu, jak i krwawe rozruchy. „Zbezczeszczenie każdego świętego tekstu, w tym Koranu, jest aktem skrajnej nietolerancji" – oświadczył prezydent USA, dodając, że „atakowanie i zabijanie w odwecie niewinnych ludzi jest obrazą ludzkiej przyzwoitości i godności". „Żadna religia nie usprawiedliwia mordowania i pozbawiania głów niewinnych ludzi i nie ma żadnego wytłumaczenia dla takich haniebnych i żałosnych działań" – podkreślił.

Specjalny wysłannik ONZ do Afganistanu Staffan de Mistura uważa, że odpowiedzialność za ostatnie akty przemocy ponoszą ci, którzy spalili Koran. – Nie sądzę, by winą można było obarczać jakiegokolwiek Afgańczyka. – podkreślił szwedzki dyplomata, dodając, że „wolność słowa nie oznacza wolności obrażania kultury, religii czy tradycji".

Innego zdania jest pastor Terry Jones, który 20 marca nadzorował publiczne palenie Koranu. Była to kara po zorganizowanym przez Jonesa „procesie", w którym wybrana  przez pastora ława przysięgłych uznała Koran za winny pięciu „zbrodni przeciwko ludzkości" (m.in. propagowania terroryzmu oraz doprowadzenia do śmierci, gwałtów i  tortur innowierców). – Jeśli w  USA zostajesz uznanym za winnego zbrodni, nie możesz po  prostu pójść do domu. Skazany musi być ukarany – podkreśla Jones. Rozważał też utopienie Koranu, rozstrzelanie go lub zmielenie w niszczarce. Internauci wybrali jednak spalenie świętej księgi. Nagranie z wykonania kary transmitowano w Internecie, a do filmu dołączono napisy po  arabsku.

Dwa miliony za głowę Jonesa

– Ludzie próbują uczynić nas odpowiedzialnymi za tych, którzy teraz giną. To niesprawiedliwe – podkreśla 59-letni pastor liczącego 20 – 30 wiernych Kościoła Dove World Outreach Center, wyjaśniając, że on nie zabija, choć prowokują go prawnicy, banki i reporterzy. W rozmowach z tymi ostatnimi podkreśla, że ponownie spaliłby Koran. I nie wyklucza kolejnych prowokacji. Jedną z nich może być postawienie przed  „sądem" proroka Mahometa. Jones żąda też, by w odpowiedzi na obecne zamieszki USA i ONZ przeprowadziły operacje przeciwko państwom muzułmańskim.

Pierwszy raz Jones chciał publicznie spalić Koran w zeszłym roku, na rocznicę 11 września. Wówczas od tego pomysłu odwiedli go przedstawiciele rządowej administracji. Od tego czasu jego Kościół opuściła już duża część wiernych. Kim są ci, którzy zostali? – Nie jesteśmy bardzo dobrze wykształceni. Jesteśmy po prostu zwyczajnymi ludźmi, którzy próbują słusznie postępować – wyjaśniał reporterowi „The Washington Times" Luke Jones, syn pastora, który podobnie jak garstka innych wiernych paraduje z bronią przy pasku.

Według FBI w Pakistanie za głowę pastora wyznaczono już nagrodę w wysokości 2,4 miliona dolarów. Jones otrzymał też około 300 listów i telefonów z pogróżkami.

Korespondencja z Waszyngtonu

Przez cały weekend tysiące osób w kilku afgańskich miastach protestowały przeciwko zbezczeszczeniu świętej księgi muzułmanów przez kontrowersyjnego duchownego w USA. „Śmierć Ameryce!" – krzyczeli demonstranci, paląc flagi Stanów Zjednoczonych i kukłę symbolizującą Baracka Obamę. Podczas trwających od piątku krwawych starć zginęło już ponad 25 osób, w tym siedmioro pracowników ONZ. Ponad sto osób zostało rannych.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017