Orzeczenie Sądu Administracyjnego Berlina to wynik starań znanego obrońcy praw konsumenta Thilo Bode. To on zapragnął poznać listę gości słynnej kolacji w Urzędzie Kanclerskim sprzed trzech lat.
Wtedy to do urzędu przybyło około 30 zaproszonych osób. Gospodarzem była kanclerz Angela Merkel, a najbardziej prominentnym gościem był szef Deutsche Banku Szwajcar Josef Ackermann. Obchodził właśnie 60. urodziny i szefowa rządu postanowiła wydać dla niego przyjęcie. Pozostawiła mu też prawo doboru gości. Były szampan, szparagi i sznycle. – To był uroczy wieczór – powiedział później Ackermann.
Nikt nie przypuszczał wówczas, że ten „uroczy wieczór" stanie się przedmiotem postępowania sądowego. Thilo Bode wystąpił z pozwem, powołując się na ustawę gwarantującą obywatelom dostęp do informacji dotyczących działań instytucji państwowych. Urząd Kanclerski przekazał mu wprawdzie listę gości, ale wiele nazwisk zostało zaczernionych.
– Ta kolacja odzwierciedla doskonale służebną rolę państwa wobec gospodarki – argumentował adwokat Thilo Bode. Wydawało mu się podejrzane, że pani kanclerz brata się z szefem jednego z największych banków świata w chwili kryzysu finansowego spowodowanego „karygodnymi działaniami sektora bankowego".
Przy tym Josef Ackermann miał wtedy w Niemczech fatalną opinię. Kilka lat wcześniej siedział na ławie oskarżonych podejrzany o udział w aferze Mannesmanna. Został uniewinniony, ale stał się symbolem chciwego i bezwzględnego kapitalisty. Honorowanie takiego człowieka w Urzędzie Kanclerskim wydawało się podejrzane także niemieckim mediom, które pytały uparcie o tekst laudatio pani kanclerz na cześć Ackermanna i ile przyjęcie kosztowało. Urząd Kanclerski odmawiał informacji.