Decyzja Sądu Najwyższego nie oznacza, że Chodorkowski wyjdzie na wolność. Były szef Jukosu nadal odbywa bowiem prawomocną karę więzienia, orzeczoną w pierwszym procesie. Na skutek piątkowego wyroku trochę polepszą mu się warunki, będzie mu łatwiej o kontakty ze światem.
Decyzja rosyjskiego sądu oznacza jednak, że sędziowie poważyli się sprzeciwić woli Władimira Putina. Obecny premier, a niedawny i być może przyszły prezydent, żywi bowiem do szefa naftowej spółki niechęć o wyraźnie osobistym charakterze. – Wszędzie tam, gdzie można przycisnąć pedał, należy go wcisnąć do maksimum. Chodorkowski i Liebiediew (jego zastępca) powinni przebywać w warunkach tak złych, jakie tylko można im stworzyć – charakteryzuje postawę władz Wadim Kluwgant, adwokat biznesmena.
Decyzja SN wpisuje się w klimat „miedwiediewowskiej odwilży". Obecny prezydent już kilka miesięcy temu skrytykował – bez wymieniania nazwiska – premiera Putina za to, iż ten przesądzał o winie Chodorkowskiego przed wyrokiem sądu.
Sąd Najwyższy uznał, że areszt tymczasowy wobec szefów Jukosu orzeczono bezprawnie, gdyż w marcu 2010 roku prezydent Miedwiediew wprowadził poprawki do kodeksu karnego, zakazujące stosowania aresztu tymczasowego wobec przedsiębiorców w sprawach gospodarczych.
Chodorkowski, który po odsiedzeniu pierwszego, wydanego w roku 2005 wyroku mógłby wyjść na wolność już w lecie, został w grudniu 2010 r. skazany w drugiej sprawie. Premier Putin jeszcze przed ogłoszeniem wyroku skomentował sprawę słowami „złodziej powinien siedzieć w więzieniu".