W Kijowie Igor Smirnow spotkał się z szefem ukraińskiej dyplomacji Kostiantynem Hryszczenką. Mówił o współpracy między Ukrainą a sąsiadującym z nią Naddniestrzem. Narzekał, że władze Mołdawii „hamują rozwój jego kraju". Wykorzystał też okazję, by sprostować doniesienia o chłodnym przyjęciu w Moskwie 21 kwietnia.

Po rozmowach z szefem administracji Kremla Siergiejem Naryszkinem rosyjskie gazety pisały, że Smirnow nie może liczyć na poparcie Rosji w grudniowych wyborach prezydenckich. „Moskwa, zainteresowana specjalnym statusem Naddniestrza w granicach Mołdawii, ma mu za złe, że nie potrafi się porozumieć z Kiszyniowem" – donosił „Kommiersant". Smirnow mówił w Kijowie, że Rosja nadal myśli o niepodległości Naddniestrza. „Zapytałem wprost Naryszkina: będziecie nas popierać? Odpowiedział: będziemy" – cytował wypowiedź Smirnowa portal Rosbalt.

– Składając wizyty w Rosji czy na Ukrainie, próbuje pokazać, że ma tam poparcie przed wyborami – mówi „Rz" Radu Vrabie z think tanku APE w Kiszyniowie. – W Kiszyniowie oficjalnie nie komentują jego wyjazdów, licząc na to, że Kijów i Moskwa mogą szybciej skłonić go do ustępstw niż mołdawskie władze – dodaje.

Gdy rozpadał się ZSRR, Naddniestrze zbrojnie wystąpiło przeciw pozostaniu w granicach Mołdawii. Nikt nie uznał ogłoszonej w 1990 roku niepodległości. W czerwcu w Moskwie ma dojść do spotkania w sprawie uregulowania konfliktu między Tyraspolem i Kiszyniowem z udziałem OBWE, UE i USA.