Dzisiaj wyrok usłyszała dziennikarka Iryna Chalip, żona Andreja Sannikaua, lidera opozycji i najgroźniejszego rywala Aleksandra Łukaszenki w wyborach, skazanego w sobotę na pięć lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Dostała dwuletni wyrok w zawieszeniu na dwa lata. Wraz z panią Chalip zostali skazani kierownicy sztabów wyborczych dwóch innych opozycyjnych kandydatów na prezydenta Paweł Sewiaryniec i Siarhiej Marcaleu.
Pierwszy kierował kampanią czekającego na wyrok Witala Rymaszeuskiego. Spędzi trzy lata na robotach przymusowych w otwartej kolonii karnej. Marcaleu, kierujący sztabem wyborczym zagrożonego wyrokiem do 15 lat pozbawienia wolności za organizowanie masowych zamieszek Mikołaja Statkiewicza, dostał dwa lata więzienia w zawieszeniu.
Iryna Chalip podkreśliła, że za dwa lata będzie musiała znowu stanąć przed sądem, by ten orzekł, czy przez cały ten okres sprawowała się dobrze. – To próba zamknięcia mi ust – tłumaczyła białoruska korespondentka rosyjskiej „Nowoj Gaziety". – Ten wyrok jest bezprawny i antykonstytucyjny, jest wyrokiem politycznym – powiedział agencji RIA Nowosti szef „Nowoj Gaziety" Dmitrij Muratow.
Sama Iryna Chalip po zakończeniu procesu wolała komentować wyrok męża. – W swoim czasie Vaclava Havla skazano na cztery lata więzienia i on został prezydentem – oświadczyła, dodając, że kampania wyborcza Sannikaua trwa i będzie kontynuowana dopóki siedzi w więzieniu. Największą radość skazanej dziennikarce sprawiła możliwość pójścia na spacer ze swoim czteroletnim synkiem. Wcześniej obowiązywał ją areszt domowy i nie mogła opuszczać mieszkania bez towarzystwa funkcjonariuszy KGB. – Próbowałam zrozumieć, po co najpierw trzymano mnie w więzieniu, a potem w areszcie domowym. Jakie niebezpieczeństwo stanowiła kobieta z dzieckiem? Po oświadczeniu męża o tym, jak mu grożono, zrozumiałam, że byłam zakładniczką – mówiła Iryna Chalip.
Sannikau podczas procesu ujawnił, że w areszcie odwiedził go szef KGB i groził, że rozprawi się nie tylko z jego żoną, lecz także z synkiem.