To on na dzisiejszym wyjeździe ma być moim „cieniem". Wygląda na to, że wojsko poważnie traktuje moje bezpieczeństwo. „Orzeł" dotąd ochraniał dowódców – dziś dostał zadanie ochrony mnie.
Wiem, jak mam się zachować, bo już wczoraj dostaliśmy wszystkie wytyczne na odprawie u dowódcy PRT, mjr Pawła Chabierskiego. Tam dowiedziałam się też, że pojedziemy na uroczyste otwarcie oczyszczalni ścieków i wysypiska śmieci, które w ramach pomocy miejscowej ludności pomogło zbudować i sfinansować polskie wojsko. To duża inwestycja, dlatego razem z nami do miasta Ghazni, które jest stolicą prowincji, jedzie dowódca polskiego kontyngentu gen. Piotr Błazeusz.
Wskakuję do MRAP-a, choć kamizelka kuloodporna i hełm krępują trochę ruchy. Zapinam pasy i jedziemy. Mijamy bramę polskiej bazy, ogrodzoną m.in. betonem i drutem kolczastym. Po chwili jesteśmy już na na słynnej drodze Highway One, najdłuższej i zarazem najbardziej niebezpiecznej w Afganistanie (talibowie często podkładają przy niej ładunki wybuchowe tzw. IED).
Z malutkich okienek opancerzonego pojazdu oglądam okolicę. Krajobraz - jak we wszystkich miejscach, które dotąd odwiedziłam w tym kraju - księżycowy. Wszędzie szarobury piasek i kamienie. Lepianki, w których mieszkają miejscowi, są też w tym samym kolorze.
Obejrzyj więcej zdjęć