Przez ostatnie miesiące uwaga opinii publicznej była skupiona na Grecji. Wskazywano, że to przypadek od początku źle zdiagnozowany, dlatego wymagający nowych nadzwyczajnych działań. Dla odmiany Irlandia i Portugalia – pozostałe kraje objęte programami ratunkowymi – miały być na dobrej drodze do wypłacalności. Ich przyszłość zaczyna jednak budzić wątpliwości. Choć na razie oficjalnie nikt o tym nie mówi.
Lepiej z tej dwójki wypada Irlandia. Już w tym roku – według najnowszych prognoz Komisji Europejskiej – jej gospodarka ma wzrosnąć o 1,1 proc. Po raz pierwszy po trzech latach recesji, która „wymyła" ponad
10 procent irlandzkiego produktu krajowego brutto. Portugalia natomiast doświadczy spadku PKB zarówno w tym, jak i w przyszłym roku. Poważnym problemem jest bezrobocie: w Irlandii 14,4 proc. w tym roku, w Portugalii 12,6 proc. i będzie rosnąć. Oba kraje dostały pomoc od MFW i europejskich partnerów. W przypadku Irlandii była to kwota 67,5 mld euro, Portugalii – 78 mld. Te pożyczki obwarowano restrykcyjnymi warunkami. Wymagają reform strukturalnych i oszczędności, które doprowadzą do zmniejszenia deficytu budżetowego i przywrócenia stabilności finansowej.
Jednak warunkiem ograniczania deficytu jest nie tylko cięcie wydatków budżetowych, ale też zapewnienie wpływów z podatków. A do tego nie wystarczy podnoszenie stawek (jak w Portugalii, gdzie VAT ma wzrosnąć z 13 do 23 proc.).
Konieczny jest wzrost gospodarczy, który da firmom zyski, ludziom dochody, a rynkowi obroty. I to wszystko państwo będzie mogło opodatkować. W momencie ratowania obu krajów (Irlandii na jesieni 2010, a Portugalii na wiosnę 2011) prognozy dla Europy były bardziej optymistyczne niż teraz. W ostatnich listopadowych prognozach Komisja Europejska przestrzega przed stagnacją, a nawet recesją. To ogromny problem dla Irlandii i Portugalii, dwóch stosunkowo małych gospodarek, których powodzenie zależy od eksportu. Ich zależność od koniunktury w innych krajach Europy zwiększa się jeszcze w okresie zaciskania pasa wymuszonego przez międzynarodowych pożyczkodawców. Bo nie mogą teraz stymulować gospodarki wydatkami budżetowymi. – Podejście europejskich polityków, oczekujących tylko zacieśniania polityki budżetowej, doprowadzi wszystkich do głębokiej depresji gospodarczej – uważa Philipe Whyte, ekspert londyńskiego Centre for European Reform.