– Martwię się, czy nasz prezydent ma wystarczające uprawnienia, by móc rozmawiać z innymi przywódcami jak równy z równym – stwierdził były prezydent Finlandii Mauno Koivisto. W liście do fińskiej telewizji YLE napisał też: „Poczułem ukłucie w sercu, gdy zobaczyłem, jak rola prezydenta została sprowadzona do statusu zwykłego obserwatora".
Osłabienie pozycji głowy państwa to efekt reformy konstytucyjnej wprowadzonej jesienią 2011 roku przez rządzącą konserwatywną Koalicję Narodową (KOK). Przedstawiciel partii Kalle Jokinen zapewnia jednak, że prezydent nie będzie tylko figurantem. – Jego pozycja wcale nie słabnie, a po prostu zmienia się wraz z ewolucją demokracji – mówi „Rz". Jokinen podkreśla, że głowa państwa nie tylko reprezentuje kraj na oficjalnych uroczystościach, ale może również wraz z rządem kreować politykę zagraniczną. – Zmiany nie są wcale tak duże. Nie chcemy, by rola przywódcy sprowadzała się do funkcji honorowych, tak jak to ma miejsce w Niemczech. Rozumiemy, że to zła droga – przekonuje.
Podobnego zdania jest Pekka Haavisto, kandydat na prezydenta z ramienia Zielonej Unii (VIHR). – Jeśli Finlandii uda się zdobyć stanowisko niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, to właśnie prezydent będzie miał wpływ na tematy, jakie będą przez nas poruszane na tym forum – wyjaśnia w rozmowie „Rz" Haavisto. Zwraca on również uwagę, że wybory prezydenckie są nadal dla Finów bardzo ważne, o czym świadczy wysoka frekwencja.
Przyznaje jednak, że w przeszłości kompetencje głowy państwa były znacznie większe.