Analitycy prognozowali, że po zwycięstwach Mitta Romneya w: Iowa, New Hampshire i Karolinie Południowej, walka o republikańską nominację zostanie rozstrzygnięta już w styczniu. W sobotni wieczór Newt Gingrich, który w New Hampshire był czwarty, niespodziewanie zmiażdżył rywali. Zdobył 40,4 proc. głosów, o 12,5 punktu procentowego więcej niż Romney. A ponieważ po ponownym przeliczeniu głosów z Iowa okazało się, że prawybory wygrał tam jednak nie Romney, lecz Rick Santorum, to pierwszy raz w historii Partii Republikańskiej w trzech pierwszych głosowaniach wyłoniono trzech różnych zwycięzców. Szykuje się więc długi wyścig na wytrzymałość. Liczyć się w nim będzie dwóch kandydatów, reprezentujących różne obozy republikanów.
Mitt Romney ma ogromne pieniądze (jego majątek szacuje się na 190 – 250 mln dolarów), świetne zaplecze, umiarkowane poglądy i poparcie establishmentu Partii Republikańskiej, który uważa, że tylko on jest w stanie pokonać Baracka Obamę. Ma więcej zwolenników wśród wyborców umiarkowanych i liberalnych oraz wśród kobiet, które niechętnie odnoszą się do niewiernego Gingricha mającego już trzecią żonę.
Wybór partyjnych elit odrzuca jednak wielu szeregowych republikanów, zdaniem których Romney nie ma pojęcia, jak ciężkie jest życie klasy średniej. Wielu konserwatystów uważa też, że to człowiek bezideowy.
68-letni Gingrich to przeciwieństwo Romneya. Nie ma wielkich pieniędzy na kampanię ani rozbudowanych struktur sympatyków. Jest za to politykiem z krwi i kości, rewelacyjnie wypada w debatach i potrafi wykorzystać wściekłość i rozgoryczenie partyjnych dołów, które od miesięcy bezskutecznie próbowały znaleźć dobrą alternatywę dla Romneya. Właśnie dzięki poparciu tej części republikanów – skrajnych konserwatystów oraz sympatyków Tea Party – Gingrich wygrał w Karolinie Południowej. – Nie chodzi o to, że jestem dobrym dyskutantem, lecz o to, że wyrażam najgłębsze wartości narodu amerykańskiego – mówił w sobotę.
Zauważył, że jego zwycięstwo w Karolinie Południowej było reprymendą dla „elit w Waszyngtonie i Nowym Jorku". To atak na Baracka Obamę i liberalnych dziennikarzy, których Gingrich oskarża o zdradę „amerykańskiej wyjątkowości". – Jeśli Barack Obama wygra walkę o reelekcję... to pomyślcie, jak radykalny będzie za drugiej kadencji – ostrzegał. Były przewodniczący Izby Reprezentantów podkreślił też, że nie chce prowadzić kampanii republikańskiej, lecz amerykańską.