W tajnych magazynach Szwecji piętrzą się bezużyteczne szczepionki i leki antywirusowe na wypadek świńskiej grypy, na które rząd przeznaczył setki milionów koron z pieniędzy podatników. Problem w tym, że mają ograniczony okres przydatności. Wiele krajów zaczęło je już utylizować.
Na wypadek spodziewanego wybuchu pandemii świńskiej grypy w 2009 roku, szwedzka minister zdrowia zakupiła 18 milionów szczepionek, które miano podać w dwóch turach niemal wszystkim 9 milionom obywateli. Największa kampania zdrowotna w historii kraju kosztowała w sumie 1,3 miliarda koron.
Służby epidemiologiczne wyliczyły wtedy, że nowym szczepem wirusa A/H1N1 może się zarazić nawet 5 milionów Szwedów, z czego dla 40 tysięcy może się to skończyć śmiercią.
Na portalu Szwedzkiej Agencji ds opieki społecznej i zdrowia opublikowano informację w kilku językach: "W związku z tym, że jest to nowy rodzaj wirusa, prawie nikt nie jest na niego odporny i dlatego ryzyko zachorowania jest znacznie większe, niż na zwykłą grypę sezonową".
Prorokowano, że pandemia będzie realnym zagrożeniem dla szwedzkiej gospodarki. – Liczymy się z tym, że połowa wszystkich pracowników może jednocześnie nie móc przyjść do pracy, bo sami zachorowali albo opiekują się bliskimi - ostrzegała Eva Hamberg z urzędu epidemiologicznego. Czarne scenariusze roztaczały media: opustoszałe miejsca pracy, pozamykane szkoły i chaos w placówkach zdrowia. Największy dziennik kraju „Dagens Nyheter" bił na alarm: „Wszyscy musimy być gotowi", w podtekście, na najgorsze.