Korespondencja z Brukseli

25 z 27 państw UE podpisało w piątek pakt fiskalny przewidujący większą dyscyplinę w strefie euro. Wejdzie w życie 1 stycznia 2013 r., jeśli ratyfikuje go co najmniej 12 z 17 państw posługujących się wspólną walutą. Ma uchronić strefę euro i całą Unię przed kolejnym kryzysem zadłużenia, dzięki ostrzejszym sankcjom za łamanie dyscypliny fiskalnej przewidującej progi: dla deficytu budżetowego 3 proc. PKB, dla długu publicznego 60 proc.PKB.

Już jednak widać, że restrykcyjne podejście może się nie sprawdzić, gdy kraje z trudem dokonują oszczędności i próbują jednocześnie wyjść z recesji. Hiszpański premier Mariano Rajoy poinformował w piątek w Brukseli, że jego kraj jest wyraźnie powyżej wyznaczonej przez Unię ścieżki wychodzenia z nadmiernego deficytu. W 2011 roku deficyt wyniósł 8,5 proc. PKB zamiast 6 proc., w tym roku ma być obniżony do 5,8 proc., zamiast do 4,4. – Popieram dyscyplinę fiskalną. Zejście z deficytem w ciągu roku z 8,5 do 5,8 proc. PKB to znaczący wysiłek – podkreślił Rajoy. Formalnie jednak rząd hiszpański nie spełnia unijnych wymogów i Komisja Europejska powinna zaproponować nałożenie na Madryt sankcji finansowych. Tak jak w ubiegłym tygodniu ogłosiła, że zawiesi fundusze spójności dla Węgier za niewielkie (3,25 zamiast 3 proc. PKB) przekroczenie deficytu. Na szczycie Rajoy nie zyskał poparcia innych przywódców dla oszczędzenia Hiszpanii sankcji. Polski premier, który się z nim spotkał, przyznał, że nie jest właściwą osobą, by być sojusznikiem Madrytu. – Polska nie ma takich problemów – powiedział Donald Tusk. I przypomniał, że jego rząd zawsze popierał prawdziwą dyscyplinę finansową w UE i w strefie euro.

Przywódcy Unii zdają sobie jednak sprawę, że same oszczędności nie wystarczą do wyprowadzenia Unii z kryzysu zadłużenia, w sytuacji gdy wielu krajom grozi recesja. We wspomnianej Hiszpanii PKB skurczy się o 1,7 proc., co oznacza mniejsze wpływy z podatków i jeszcze większe problemy ze zmniejszaniem zadłużenia. Tego dylematu dotyczył ubiegłotygodniowy list „12", którego inicjatorami były Wielka Brytania, Włochy i Holandia, a do którego przyłączyła się  Polska. – W Unii nie ma pola manewru dla stymulowania gospodarki wydatkami budżetowymi. Niewiele jest miejsca na pomoc ze strony banku centralnego. Dlatego trzeba otwierać rynki i deregulować gospodarkę i w ten sposób wspierać wzrost – mówił w piątek David Cameron.

Brytyjski premier był bardzo zadowolony, że w końcowych wnioskach ze szczytu oprócz francusko-niemieckich pomysłów dyscypliny fiskalnej znalazły się też konkretne zobowiązania dotyczące wspólnego rynku. Na kolejnym szczycie w czerwcu KE ma przedstawić propozycje zniesienia barier w przepływie usług i umów o wolnym handlu z kluczowymi globalnymi partnerami, do 2014 r. UE zobowiązuje się do dokończenia budowy wspólnego rynku energii, a do 2015 r. do zbudowania cyfrowego rynku wewnętrznego (m.in. przez ułatwienia w handlu online).