W pierwszym czytaniu 234 ukraińskich deputowanych, czyli większość, głosowało „za", w tym niemal wszyscy deputowani z rządzącej Partii Regionów, a także wszyscy komuniści i kilkunastu bezpartyjnych i z innych ugrupowań. Przeciw byli deputowani z Bloku Julii Tymoszenko.
Projekt odwołuje się do Europejskiej Karty Języków Regionalnych lub Mniejszościowych. W przypadku Ukrainy chodzi o 18 takich języków, w tym m.in. język polski. Ale realnie rzecz biorąc, chodzi przede wszystkim o język rosyjski. Bo „język regionalny lub mniejszości" będzie wykorzystywany przez miejscowy samorząd i w miejscach publicznych tam, gdzie chce używać go ponad 10 proc. mieszkańców. Z pewnością skorzystają na tym Węgrzy na Zakarpaciu i Rumuni w okolicach Czerniowiec, ale znaleźć region, w którym Polacy stanowią ponad 10 proc., będzie trudno. A po rosyjsku mówi zdecydowana większość mieszkańców obwodów wschodnich i południowych i tam język ten może nawet wyprzeć z urzędów ukraiński.
Oburzenie opozycji
Ostateczna decyzja ma zapaść w ciągu dwóch tygodni. Wtorkowe głosowanie wywołało powszechne oburzenie w tych kręgach społeczeństwa, które na co dzień posługują się ukraińskim. Związek Pisarzy Ukrainy w apelu do rodaków ostrzegł przed „wojną domową, podziałami w społeczeństwie i rozpadem państwa". Władze zachodnich obwodów krytykują Partię Regionów za to, że „zamiast poważnej dyskusji społecznej, sięgają po metody, dzielące społeczeństwo i siejące niezgodę". Głos w sprawie zabrali nawet członkowie rządu. Minister gospodarki Petro Poroszenko, niegdyś bliski współpracownik prozachodniego Wiktora Juszczenki, uznał, że sprawa języka ma „odwrócić uwagę od wzrostu cen, spadku rozwoju gospodarczego i pogorszenia standardów życiowych".
Sprawa języków nabiera wagi przed wyborami parlamentarnymi 28 października. Teraz Partia Regionów czeka na wyniki sondaży. – Chce zbadać nastroje, poczekać na efekty. Być może ugrupowaniu Wiktora Janukowycza uda się w ten sposób pozyskać dodatkowe kilka procent poparcia, ale w dłuższej perspektywie na tej spornej kwestii Partia Regionów straci – mówi „Rz" kijowski politolog Ołeksandr Donij. Twierdzi, że powoływanie się zwolenników języka rosyjskiego na Europejską Kartę Języków Regionalnych jest wprowadzaniem w błąd opinii publicznej. – Przepisy karty dotyczą ochrony języków, które są słabe i mogą zniknąć. A przecież język rosyjski na Ukrainie ma się bardzo dobrze – dodaje Palij.
Sprawa honoru
Dysydenci, walczący o niepodległość Ukrainy z reżimem sowieckim, są oburzeni pasywną postawą tej części opozycji, która groziła, że zablokuje głosowanie, ale odstąpiła od tego zamiaru (nie głosowali deputowani Naszej Ukrainy eksprezydenta Juszczenki). To hańba! Tożsamość Ukrainy jest zagrożona. – Sprawa statusu dla języka rosyjskiego to sprawa honoru dla Ukraińców. Tłumaczenia, że nadawanie językom mniejszości narodowych statusu regionalnego jest europejską tradycją i praktyką, to mydlenie oczu. Chodzi o zamiary wzmocnienia rusyfikacji w naszym kraju – mówi „Rz" Stepan Chmara, dysydent, obrońca praw człowieka i deputowany naszej Ukrainy Wiktora Juszczenki. Pytany, czy sprawa podzieli społeczeństwo, odpowiada: – Ta sprawa interesuje przede wszystkim polityków. Ukraińcy mają do tego raczej obojętny stosunek.