Po zamachu, w którym zginęli minister obrony Daud Radżiha i kilku najwyższych rangą funkcjonariuszy reżimu, w otoczeniu prezydenta Baszara Asada zapanował nastrój niepewności. Wprawdzie nowym ministrem obrony mianowano natychmiast szefa sztabu armii Fahida Dżasima al Frejdża, jednak analitycy uznali to jedynie za propagandową demonstrację siły władz. W rzeczywistości dowództwo armii i tajnych służb jest zdezorientowane i potrzebuje przynajmniej kilku dni na reorganizację.
Gdzie jest Asad?
Rzecznik Białego Domu Jay Carney stwierdził, że prezydent Baszir Asad z wolna traci kontrolę nad sytuacją. Po zamachu nikt nie widział go w Damaszku (ostatni raz pokazał się publicznie dwa tygodnie temu). Nie wiadomo nawet, czy wciąż przebywa w stolicy. Krążą niepotwierdzone informacje, że w obawie przed rozszerzeniem się walk na centralne dzielnice mógł opuścić Damaszek i udać się do nadmorskiego miasta Latakija. W czwartek zaczęto nawet mówić o możliwej ucieczce Asmy, żony Asada, do Rosji i o tym, że sam prezydent miał nawet odnieść lżejsze obrażenia w zamachu. Potwierdzenie tych informacji jest na razie niemożliwe.
Dowódcy powstańczej Wolnej Armii Syryjskiej twierdzą, że środowy zamach okazał się punktem zwrotnym wojny domowej. Siły powstańcze szykują się do ataku na budynki państwowego radia i telewizji. Na razie jednak armia wciąż zdaje się kontrolować sytuację. W Damaszku panuje atmosfera strachu, zamknięte są urzędy i większość sklepów. Tysiące ludzi uciekają z ogarniętych walkami dzielnic po nakazie wojska, by cywile opuścili zagrożone rejony. W wielu miejscach, także poza Damaszkiem, armia rządowa już w nocy ze środy na czwartek rozpoczęła nową ofensywę przeciw „gangom morderców i kryminalistów" – jak określają powstańców oficjalne komunikaty. Do walki rzucono czołgi i helikoptery, które atakują wszystko w polu widzenia.
W miejscowości Sitt Zejnab na południe od stolicy helikopter bojowy ostrzelał ludzi idących w kondukcie pogrzebowym, zabijając ok. 60 osób.
Siła powstania
Mimo posiadanej przewagi militarnej siły rządowe nie czują się już tak pewnie jak jeszcze kilka tygodni temu. Armia traci codziennie ok. 20 ludzi, głównie w wyniku eksplozji podkładanych ładunków wybuchowych. Konstruowane metodami chałupniczymi tzw. zaimprowizowane miny stały się najgroźniejszą bronią powstańców, którzy mają ograniczony dostęp do profesjonalnego arsenału. W ostatnim czasie wyrabiane z ogólnie dostępnych chemikaliów bomby stały się tak skuteczne, że potrafią niszczyć nawet czołgi. Mniejsze oddziały nie zapuszczają się już w rejony opanowane przez powstańców, do transportu żołnierzy przestano używać ciężarówek.